(→Scena V: był błąd w tekscie kawałek był ''urwany'') |
m (Anulowanie wersji nr 296557 utworzonej przez 83.22.27.95 (dyskusja) - w oryginale ") |
||
Linia 870: | Linia 870: | ||
'''REJENT'''<br> |
'''REJENT'''<br> |
||
''do Podstoliny''<br> |
''do Podstoliny''<br> |
||
− | : |
+ | :Wola nieba,<br> |
:Z nią się zawsze zgadzać trzeba.<br> |
:Z nią się zawsze zgadzać trzeba.<br> |
||
:Ale teraz, moje zdanie,<br> |
:Ale teraz, moje zdanie,<br> |
Wersja z 14:38, 3 gru 2011
←Akt II | Zemsta Akt III Aleksander Fredro |
Akt IV→ |
Pokój Rejenta
Scena I
Rejent, Mularze
Rejent siedzi przy stoliku i pisze. Dwóch Mularzy przy drzwiach stoi.
REJENT
- Mój majstruniu, mówcie śmiało,
- Opiszemy sprawę całą;
- Na te ciężkie nasze czasy
- Boskim darem takie basy.
- Każdy kułak spieniężymy:
- Że was bito, wszyscy wiemy.
MULARZ
- Niekoniecznie.
REJENT
- Bili przecie,
- Mój majstruniu.
MULARZ
- Niewyraźnie.
REJENT
- Czegóż jeszcze wam nie stało?
- Bo machano dosyć raźnie.
MULARZ
- Ot, szturknięto tam coś mało.
DRUGI MULARZ
- Któż tam za to skarżyć zechce.
REJENT
- Lecz kto szturka, ten nie łechce?
MULARZ
- Ha! zapewne.
REJENT
- Ani głaszcze?
MULARZ
- Ha! zapewne...
REJENT
- A więc bije?
MULARZ
- Oczywiście.
REJENT
- Komu kije
- Porachują kości w grzbiecie,
- Ten jest bity - wszak to wiecie?
- A kto bity, ten jest zbity?
- Co?
MULARZ
- Ha! dobrze pan powiada,
- Ten jest zbity.
REJENT
- Więc was zbili,
- To rzecz jasna moi mili.
MULARZ
- Ta, już jakoś tak wypada.
REJENT
napisawszy
- Skaleczyli?
MULARZ
- A, broń Boże!
REJENT
- Nie, serdeńko?
MULARZ
- Ach - nie.
REJENT
- Przecie -
- Znak, drapnięcie?...
MULARZ
pomówiwszy z drugim
- Znajdziem może.
REJENT
- A drapnięcie, pewnie wiecie -
- Mała ranka, nic innego.
MULARZ
- Tać, tak niby...
- Mała - wielka,
- Jednym słowem rana wszelka
- Skąd pochodzi?
MULARZ
- Niby... z tego...
REJENT
- Z skaleczenia.
MULARZ
- Nie inaczéj.
REJENT
- Mieć więc ranę tyle znaczy,
- Co mieć ciało skaleczone;
- Że zaś raną jest drapnięcie,
- Więc zapewnić możem święcie,
- Że jesteście skaleczeni -
- Przez to chleba pozbawieni.
MULARZ
- O! to znowu...
REJENT
- Pozbawiony
- Jesteś, bratku, i z przyczyny,
- Że ci nie dam okruszyny.
pisze
- Przez to chleba pozbawieni,
- Z matką - żoną - czworgiem dzieci...
MULARZ
- Nie mam dzieci.
DRUGI MULARZ
- Nie mam żony.
REJENT
- Co? nie macie? - Nic nie szkodzi;
- Mieć możecie - tacy młodzi.
MULARZ
- Ha!
DRUGI MULARZ
- Tać prawda.
REJENT
napisawszy
- Akt skończony.
- Teraz jeszcze zaświadczycie,
- Że nastawał na me życie
- Stary Cześnik - jęty szałem,
- Strzelał do mnie.
MULARZ
- Nie widziałem.
REJENT
- Wołał strzelby.
DRUGI MULARZ
- Nie słyszałem.
MULARZ
- Wołał wprawdzie: "Daj gwintówki!" -
- Lecz chciał strzelać do makówki.
REJENT
- Do makówki... do makówki...
- No, no - dosyć tego będzie,
- Świadków na to znajdę wszędzie -
- Nie brak świadków na tym świecie.
- Teraz chodźcie - bliżej! bliżej!
- Znakiem krzyża podpiszecie:
- Michał Kafar - trochę niżej -
- Tak, tak - Maciej Miętus. - Pięknie! -
- Za ten krzyżyk będą grosze,
- A Cześniczek z żółci pęknie.
MULARZ
- Najpokorniej teraz proszę,
- Coś z dawnego nam przypadnie...
REJENT
- Cześnik wszystko będzie płacił.
- Jakoś, panie, to nieładnie...
REJENT
- Byleś wasze nic nie stracił.
MULARZ
- Tum pracował...
REJENT
popychając go ku drzwiom
- Idźże z Bogiem,
- Bo się poznasz z moim progiem.
MULARZ
- Tu zapłata, każdy powié...
REJENT
popychając ku drzwiom
- Idź, serdeńko, bo cię trzepnę.
MULARZ
w drzwiach
- Ależ przecie...
REJENT
zamykając drzwi
- Bądźcie zdrowi,
- Dobrzy ludzie, bądźcie zdrowi!
wracając
- Czapkę przedam.
- Pas zastawię.
- A Cześnika stąd wykurzę;
- Będzie potem o tej sprawie
- Na wołowej pisał skórze.
- Lecz tajemne moje wieści
- Jeśli wszystkie z prawdą zgodne -
- Tym, czym teraz serce pieści,
- Najboleśniej tym ubodę!
Scena II
Rejent, Wacław
REJENT
- W czas przychodzisz, drogi synu,
- Omówimy słówek parę.
siada i daje znak synowi, aby usiadł
- Z niejednego twego czynu
- Niezachwianą wziąłem wiarę,
- Iż wstępując w moje ślady
- Pobożności kroczysz drogą,
- Że złe myśli, podłe rady
- Nigdy zwieść cię z niej nie mogą.
- Rade temu serce moje,
- Quandoquidem już przy grobie,
- Żyję jeszcze tylko w tobie.
ociera łzy
- Sekatury, gorżkie znoje
- W nieustannej alternacie
- Składam kornie ciebie gwoli
- Przy Najwyższym Majestacie.
- Do fortunnej twojej doli
- Aspiruję jeszcze w świecie.
WACŁAW
- Łaski ojca dobrodzieja,
- Acz nieczęsty, dowód - drogi.
REJENT
- W tobie jedna ma nadzieja,
- Lecz zazdroszczą mi jej wrogi;
- Syna z ojcem chcą rozdzielić,
- Chcą się smutkiem mym weselić,
- Złego ducha pną mamidła,
- Twej młodości stawią sidła.
WACŁAW
- Nie rozumiem...
REJENT
- Nie rozumiesz?
- Starościanka...
WACŁAW
- Cna dziewica,
- Tę ubóstwiać...
REJENT
- Skrycie umiesz.
- Jeśli była tajemnica,
- To dlatego, żem chciał wprzody
- Do sąsiedzkiej skłonić zgody.
REJENT
- Mnie z Cześnikiem? - O mój Boże!
- Któż jej więcej pragnąć może
- Niż ja, człowiek bogobojny?
WACŁAW
- Zezwól zatem, abym z Klarą...
REJENT
- Być nie może, żadną miarą;
- Cześnik burda - ja spokojny.
WACŁAW
- Lecz cóż Klara temu winna,
- Że czasami stryj szalony?
REJENT
- Czy tam winna, czy niewinna,
- Innej waści trzeba żony;
- I, serdeńko - będzie inna.
WACŁAW
- Ach, mój ojcze, wyrok srogi...
REJENT
WACŁAW
- Moja dola, rzekłeś przecie,
- Jednym celem na tym świecie.
REJENT
- Bóg to widzi i ocenia.
WACŁAW
- Ja ją kocham.
REJENT
z uśmiechem
- To się zdaje.
WACŁAW
- Nie przeżyję rozłączenia.
REJENT
- Ja się tego nie przestraszę.
WACŁAW
- I przysięgam...
REJENT
surowo
- Zamilcz, wasze!
z słodyczą
- Co los spuści, przyjąć trzeba;
- Lecz, serdeńko, gdyś tak stały,
- Gdzież dawniejsze twe zapały?
- Milczysz... Jakże?...
ironicznie
- Nie do wiary,
- Jak o wszystkim wie ten stary!
WACŁAW
- Młodość... może...
REJENT
- Podstolina
- Była quondam ta jedyna!
- Ta wybrana! ta kochana!
- Teraz bawi u Cześnika.
WACŁAW
z pośpiechem
- Zaręczona Cześnikowi.
REJENT
- Póty temu nie uwierzę,
- Póki sama nie odpowié.
WACŁAW
- Nie odpowie? Podstolina?
REJENT
- Zapytałem ją w tej mierze;
- Przyjmie rękę mego syna.
WACŁAW
- Lecz nie przyjmie syn jej ręki.
REJENT
- Syn - posłuszny, Bogu dzięki. -
- Intercyzę przyłączyłem,
- Gdzie dokładnie wyraziłem -
- Która zechce zerwać strona,
- Ta zapłaci sto tysięcy.
WACŁAW
- Moje szczęście warte więcéj.
REJENT
- Szczęściem będzie taka żona.
WACŁAW
- Wprzód mogiła mnie przykryje...
- Leczi Cześnik jeszcze żyje,
- On nas spali w pierwszym pędzie.
REJENT
z flegmą, jak zawsze
- Ha! - To Cześnik wisieć będzie.
- Niech się dzieje wola nieba,
- Z nią się zawsze zgadzać trzeba.
- Ojcze!
REJENT
- Synu!
WACŁAW
- Ostre noże
- Topisz w sercu syna twego.
REJENT
- Nie ma złego bez dobrego.
WACŁAW
- Zmień twój rozkaz.
REJENT
- Być nie może.
WACŁAW
rzucając się do nóg
- Ach, litości!
REJENT
- Tę zyskałeś!
- Patrz, ja płaczę.
WACŁAW
wstając
- Mieć nadzieję?...
REJENT
- Nie, serdeńko, być nie może.
WACŁAW
- Ja z rozpaczy oszaleję.
REJENT
- Patrz, ja płaczę - ani słowa!...
- Cnota, synu, jest budowa,
- Jest to ziarno, które sieje...
Wacław odchodzi. Po krótkim milczeniu:
- Jeszcze diable młoda głowa.
Scena III
REJENT
- Co skłoniło Podstolinę,
- Wdówkę tantną, wdówkę gładką,
- Za takowę iść gadzinę,
- To dotychczas jest zagadką;
- Ale wątpić nie wypada,
- Iż zamienić będzie rada.
prostując się
- Acz i starość bywa żwawa,
- Wżdy wiek młody ma swe prawa.
- Ale Cześnik, gdy postrzeże,
- Iż na dudka wystrychnięty,
- Może... może... strach mnie bierze,
- Apopleksją będzie tknięty...
- Z nią się zawsze zgadzać trzeba.
Scena IV
Rejent, Papkin
PAPKIN
wsuwając się trwożnie
- Wolnoż wstąpić?
REJENT
- Bardzo proszę.
PAPKIN
z najniższym ukłonem i nieśmiało
- Pana domu i Rejenta
- Widzieć w godnej tej osobie
- Chluba wielka, niepojęta,
- Spada na mnie w tejże dobie,
- Jak niemylnie pewnie wnoszę.
REJENT
pokornie
- Tak jest - sługa uniżony.
- Wolnoż mi się w odwet spytać,
- Kogom zyskał honor witać?
PAPKIN
na stronie
- Hm! pokorna coś szlachciurka,
- Niepotrzebne miałem względy...
śmielej
- Jestem Papkin.
Rejent wskazuje z ukłonem krzesło na środku stojące.
Papkin przypatrując się z uwagą Rejentowi, który, jak
zawsze, z założonymi na piersiach rękoma nieporuszenie
w miejscu stoi. Papkin mówi dalej na stronie:
- Jak uważam,
- Skończę wszystko bez pomocy.
głośno, wyciągając się na krześle
- Jestem Papkin, lew Północy,
- Rotmistrz sławny i kawaler -
okazując gestem wstęgi orderowe
- Tak, siak, tedy i owędy...
- Mądry w radzie, dzielny w boju,
- Dusza wojny, wróg pokoju. -
- Znają Szwedy, muzułmany,
- Sasy, Włochy i Hiszpany
- Artemizy ostrze sławne
- I nim władać ramię wprawne -
- Jednym słowem, krótko mówiąc,
- Kula ziemska zna Papkina. -
- Teraz, bratku, daj mi wina.
REJENT
po krótkim wahaniu, na stronie
- Nemo sapiens, nisi patiens.
Dostaje butelki spod stolika, kilimkiem nakrytego -
patrzy w nię do światła - nalewa lampeczkę i podaje
PAPKIN
na stronie
- O! brat szlachcic tchórzem podszyt.
- Po zleceniu od Cześnika
- Może sobie udrę łyka.
nakrywa głowę; pije
- Cienkusz!
pije
- Deresz!
pije
REJENT
na stronie
- Nadto śmiało.
PAPKIN
- Istna lura, panie bracie,
- Cóż, lepszego to nie macie?
REJENT
- Wybacz, Waszmość, lecz nie stało.
PAPKIN
- Otóż to jest szlachta nasza!
z wzgardą
- Siedzi na wsi, sieje, wieje,
- Zrzędzi, nudzi, gdyra, łaje,
- A dać wina - to nie staje.
- Albo jeśli przyjdzie flasza,
- Samą maścią już przestrasza;
- Potem prosi: "Jeśli łaska..." -
- Nie proś, nie nudź, hreczkosieju,
- A lepszego daj, u diaska{u diaska - u diabła}!
REJENT
- Ależ, mości dobrodzieju...
PAPKIN
pijąc
- Mętne, kwaśne nad pojęcie -
- Istna lura, mój Rejencie.
REJENT
na stronie
- Cierpliwości wiele trzeba:
- Niech się dzieje wola nieba.
PAPKIN
- Zwiedź piwnice wszystkie moje,
- Gdzie z pół świata masz napoje,
- Gdzie sto beczek stoi rzędem,
- Jeśli znajdziesz co takiego,
- Dam ci, bratku, konia z rzędem.
REJENT
z ukłonem
- Pozwól spytać, panie drogi,
- Co w nikczemne moje progi
- Marsowego wiedzie syna?
PAPKIN
rozpierając się na krześle przy stoliku
- Co? Chcesz wiedzieć?
REJENT
- Proszę o to.
PAPKIN
- Więc staję tu, wiedz, niecnoto,
- Z strony jaśnie wielmożnego
- Cześnika Raptusiewicza,
- Co go ranku dzisiejszego
- Twych sługalców sprośna dzicza,
- Godna jednak pryncypała,
- W jego zamku napaść śmiała.
REJENT
- Mówże waszmość trochę ciszéj,
- Jego sługa dobrze słyszy.
PAPKIN
- Mówię zawsze podług woli.
REJENT
- Ależ bo mnie głowa boli.
jeszcze głośniej
- Że tam komu w uszach strzyka
- Albo że tam czyj łeb chory,
- Przez to nigdy w pieśń słowika
- Nie odmienią głos stentory.
REJENT
słodko
- Ależ bo ja mam i ludzi
- Każę oknem cię wyrzucić.
Papkin w miarę słów Rejenta wstaje z wolna, zdejmując kapelusz
- A tam dobry kawał z góry.
PAPKIN
- O, nie trzeba.
REJENT
- Jest tam który!
- Hola!
PAPKIN
- Niech się pan nie trudzi.
REJENT
- Pan jak piórko stąd wyjedzie.
do służących
- Czekać w czterech tam za drzwiami!
PAPKIN
- Tej parady między nami?
REJENT
- Teraz słucham waszmość pana.
sadzając go prawie gwałtem
- Bardzo proszę - bardzo proszę -
siada blisko i naprzeciwko
- Jakaż czynność jest mu dana?
- Nie spuszcza z oka Papkina
PAPKIN
- Jesteś trochę nadto żywy:
- Nie wiedziałem, Bóg mi świadkiem,
- Że tak bardzo masz słuch tkliwy;
- Przestrzeż, proszę, gdy przypadkiem
- Jakie słówko głośniej powiem.
REJENT
- Czy się prędko rzeczy dowiem?
PAPKIN
bardzo cicho
- Zaraz - Cześnik bardzo prosi...
REJENT
- Hę?
PAPKIN
- Czy głośniej?
- Cześnik prosi...
- To jest... raczej... Cześnik wnosi,
- Że... by skończyć w jednej chwili
- Kontrowersją, co... zrobili...
nie mogąc uniknąć wzroku Rejenta, miesza się coraz więcej
- Dobrze mówię... co zrobili...
- Kontrowersją... jak rzecz znana...
- Że tak... to jest... że... sprzy... sprzyja...
odwracając się, na stronie
- A, to jakiś wzrok szatana,
- Cały język w trąbkę zwija.
REJENT
- Ja nie jestem pojąć w stanie -
- Waszmość prawisz zbyt zawiło.
PAPKIN
wstając
- Bo to... bo te... wybacz, panie,
- Wino trochę mocne było,
- A nie jestem zbyt wymowny...
ciszej
- Czy tych czterech jeszcze stoi?
REJENT
- Jednym słowem - mój szanowny,
- Dobry sąsiad czego żąda?
PAPKIN
REJENT
kończąc
- Boi.
- Bądź, serdeńko, bez obawy.
PAPKIN
- Więc Cześnika prośba niesie,
- Abyś waszmość circa quartam
- U trzech kopców w Czarnym Lesie
- Stanął z szablą do rozprawy.
REJENT
ironicznie
- Stary Cześnik jeszcze żwawy!
PAPKIN
ośmielając się
- Ba! To wszyscy wiedzą przecie,
- Że niemylne jego ciosy;
- Wszakże w całym już powiecie
- Pokarbował szlachcie nosy,
- Tylko jeszcze...
REJENT
- Ciszej, proszę.
PAPKIN
oglądając się na drzwi
- Jego grzeczną prośbę wnoszę
- I dołączam moję własną
- O odpowiedź krótką, jasną.
REJENT
- Tę listownie mu udzielę.
- Ale jakże to się zgadza,
- Wszak ci jutro ma wesele...
PAPKIN
śmielej
- Tamto temu nie przeszkadza:
- Rano pierscień - w pół dnia szabla -
- Wieczór kielich - w nocy...
REJENT
słodko
- Cicho.
PAPKIN
- Prawda - cicho...
na stronie
- Sprawa diabla,
- Ani mru - mru. - Czy mnie licho
- Tu przyniosło w takie szpony!
REJENT
ironicznie
- Wielki afekt przyszłej żony?
PAPKIN
- Fiu, fiu, fiu! Tak - że z miłości
- Trzykroć na dzień wpada w mdłości.
- Cześnik także rozogniony,
- Jak gromnica ku niej pała -
- Będzie para doskonała;
- A że wierna w każdej sprawie,
- Ręce, nogi w zakład stawię.
Scena V
Rejent, Papkin, Podstolina
PODSTOLINA
- Otóż jestem na wezwanie
- W twoim domu, mój Rejencie,
- Co dowodem niech się stanie,
- Żem zmieniła przedsięwzięcie.
- Nie straciłam na namyśle
- Niepotrzebnym czasu wiele -
- Bo ja rzadko kiedy myślę,
- Alem za to chyża w dziele -
- I nie mówiąc Cześnikowi:
- "Mój staruszku, bądźcie zdrowi,
- Milsze od was są sąsiady" -
- Podpisuję twe układy
- I w minucie tutaj staję. -
- oddając papier złożony
- Waszmość panu jeden daję,
- Drugi odpis u mnie będzie -
- I wzajemnie dane słowa,
- Witam ciebie jak synowa.
REJENT
- Wielki splendor na mnie spływa,
- Moja pani miłościwa,
- I fortuna w złotej nawie
- Żagiel dla mnie swój rozpięła,
- Gdyś chętliwie i łaskawie
- W twoje skarbne serce wzięła
- Najkorniejsze prośby moje.
- Tak jest, pani miłościwa,
- Wielki splendor na mnie spływa,
- A na szczepu mego trzaski
- Jeszcze wiekszy spłynąć może,
- Bo chcesz, z arcywielkiej łaski,
- Mego syna dzielić łoże.
- Niechże mi tu wolno będzie
- Na tej lichej, własnej grzędzie,
- Polecając waszmość pani
- Trwałej przychylności zdroje
- I powolne służby moje,
- Do maluczkich upaść nóżek
- Jako sługa i podnóżek.
całuje ją w rękę
PAPKIN
na stronie
- Co ja słyszę! Co, u kata!
- I z nią syna swego swata!
- Wszak ci Cześnik, gdy się dowie,
- Jak szczupaka go rozpłata.
PODSTOLINA
- Nie myśl jednak, mój Rejencie,
- Że to z gustu do odmiany
- Wzięłam inne przedsięwzięcie;
- Syn twój, Wacław, był mi znany,
- Bardzo znany - jednym słowem,
- Na cóż mam się kryć w tej mierze -
- Był kochany, kochał szczerze.
PAPKIN
klaskając w palce
- Tędy droga!
PODSTOLINA
- Cóż to znaczy?
- Papkin tu?...
PAPKIN
- Tak, Papkin czeka,
- Aż go Anna zoczyć raczy.
PODSTOLINA
do Rejenta
- Waszmość cierpisz tego człeka?
do Papkina
PAPKIN
z pośpiechem
- Idę.
REJENT
- Czekaj,
- Wasze!
PAPKIN
- Czekam.
REJENT
- Odpis przecie...
PODSTOLINA
- On to zdradną swą wymową
- Mnie, zbyt słabej, mnie, kobiecie,
- Opłakane wyrwał słowo.
PAPKIN
- Ja?
PODSTOLINA
- I gdyby nie ta zmiana,
- Szłabym biedna w moc tyrana.
PAPKIN
do siebie
REJENT
do Podstoliny
- Wola nieba,
- Z nią się zawsze zgadzać trzeba.
- Ale teraz, moje zdanie,
- Że gdy Cześnik nie wie jeszcze
- O nam chlubnie zaszłej zmianie,
- Lubo w piśmie rzecz umieszczę -
- Dobrze będzie, gdy z twej strony
- Papkin weźmie zapewnienie
- I powtórzy to, co w liście
PAPKIN
na stronie
- Chce mnie zgubić oczywiście!
REJENT
- Daj mu, pani, twe zlecenie,
- A ja skreślę słówek parę.
- Odchodzi.
Scena VI
Podstolina, Papkin
PAPKIN
odprowadziwszy go oczyma
- Podstolino! mam dać wiarę?
REJENT
ukazując głowę w drzwiach
- Proszę ciszej.
PAPKIN
- Prawda - ciszéj.
na stronie
- I przez mury czart ten słyszy.
- Ach, co robisz,
cicho do Podstoliny
- Podstolino,
- Z twej przyczyny wszyscy zginą.
- Czyliż Cześnik ci nie znany?
- On nie zniesie tego sromu,
- On pochodnią i żelazem
- Śmierć wyrzuci w wasze ściany,
- Gruz zostawi z tego domu.
- Bój się Boga! Chodźmy razem.
oglądając się i odprawiając coraz bardziej na stronę
- Ach, ty nie wiesz, gdzieś przybyła...
- W jakiej strasznej jesteś toni...
- Cicho!... Gdyby nie w tej dłoni
- Artemizy groźna siła,
- Już by... Sza!... Niech Bóg nas broni...
- Dalej we drzwi i na wschody.
PODSTOLINA
wyrywając się
- PAPKIN
- Niekoniecznie -
- Czterech stoi.
PODSTOLINA
- Lecz weź wprzódy
- Pożegnanie dla Cześnika:
- Kłaniaj mu się bardzo grzecznie,
- Powiedz oraz, jak mą duszę
- Zbyt boleśnie żal przenika,
- Że się tak z nim rozstać muszę.
- Niech porywczo mnie nie gani...
PAPKIN
- Banialuki, moja pani,
- Tych ode mnie nie usłyszy.
Scena VII
Podstolina, Papkin, Rejent
REJENT
- Ciszej, z łaski...
PAPKIN
- Prawda - ciszéj.
REJENT
- Oto jest list do sąsiada.
PAPKIN
- Ambasada diable śliska!
REJENT
- Żegnam.
PAPKIN
w ukłonach
- Papkin nóżki ściska,
- Za przyjęcie dzięki składa.
Ukłony i ceremonie aż do końca sceny
REJENT
- Nie ma za co.
PAPKIN
- O, i owszem.
REJENT
odprowadzając go
- Sługa, sługa uniżony.
PAPKIN
- Proszę wrócić.
REJENT
- Nie wypada.
PAPKIN
REJENT
- Tylko z góry.
PAPKIN
- Nie pozwolę.
REJENT
- Jest tam który!
Drzwi otwierają się i widać czterech pachołków
PAPKIN
- O, bez wszelkich ceremonii...
REJENT
do pachołków
- Panu temu wskazać drogę.
PAPKIN
- Ściskam nóżki - trafić mogę...
REJENT
- Wziąć pod ręce... Nie bez laski...
- Wschody ciemne - macać trzeba.
PAPKIN
- Ściskam nóżki. - Zbytek łaski...
Z ukłonu jednym susem za drzwiami się znajduje.
Drzwi się zamykają - słychać łoskot, jak gdyby kto
Podstolina idzie ku Rejentowi.
REJENT
wracając
- Niech się dzieje wola nieba,
- Z nią się zawsze zgadzać trzeba!