Zaczarowany ból Wiersz ze zbioru Poezye Maria Grossek-Korycka |
Za oknem noc, biała jak trup, grudniowa,
Rzeźbi na szkle las lodowatych róż —
Kaplica dom wokoło mnie grobowa
Lampa u głów — jedyny cierpień stróż —
Miarowo w śnie, głęboko dyszą zdrowi —
Wieczności krok zegary liczą w głos —
Chciwie ma pierś mozolny oddech łowi;
Perli się skroń od zimnych męki ros...
Lecz nic to, nic! mnie błogo, lazurowo...
Otwarty wzrok w ciemnościach widzi cud:
Majowych brzóz gaj zawisł nad mą głową,
Szeleści liść, perełki szemrzą wód...
I sypią się konwalii na mnie śniegi,
Na twarz, na pierś opada wonny puch, —
Zasypał mię po łoża mego brzegi
Płateczków tych bielutkich szybki ruch...
O Boże mój!... skąd zimna ta ciemnica,
Ta męki noc zmieniła mi się w maj? —
Co to za śpiew? — Anielskie skąd tu lica,
Co chylą się nad łoża mego kraj?
I szepczą coś, dłoniami siekąc mrok —
Nie, takich lic na świecie tym nie szukać!
Żałuje mnie ich łzawy, słodki wzrok,
A śmieją się, by boleść mą oszukać.
*
O, znam ja was, Mar wieszczych wyście ród,
Co wyległ się w mej duszy twórczym śnie!
Mieszkańcy snów, poezyi wdzięczny lud,
Stworzenia me! to wy cieszycie mnie.
To dusza w świat wewnętrzny patrząc swój,
Tam widzi maj zielonych wiecznie drzew,
W niej żyje dusz skrzydlatych złoty rój,
Anielska pieśń — to serca mego śpiew.
I ludzi mi nie trzeba rad, ni swad,
By rzucić czar na mąk samotnych noc,
W sobie mój duch nosi swój cały świat,
Źródła swych sił: pociechę, dźwignię, moc!