Ogród Petenery
Advertisement
Rozdział VII Z ziemi na księżyc, podróż odbyta w 87 godzinach
Rozdział VIII
Juliusz Verne
Rozdział IX
Uwaga! Tekst wydano w 1875 r. i jego słownictwo pochodzi z tamtej epoki. Proszę nie nanosić poprawek!

Kwestya armaty.


Uchwały, powzięte na posiedzeniu wyżej opisanem, wywarły na ogóle wielkie wrażenie. Niektórzy przerazili się pomysłem kuli, dwadzieścia tysięcy funtów ważącej, przeznaczonej do wyrzucenia w górę. Zapytywano się więc naturalnie, jaka armata zdoła nadać wymaganą chyżość początkową takiemu ogromowi?

Dysputa drugiego posiedzenia komitetu miała dać zwycięzką odpowiedź na te pytania.

Na drugi dzień wieczorem zasiedli znowu czterej członkowie Gun-klubu przed nowemi górami sandwiksów, na brzegu herbacianego oceanu. Rozprawa rozpoczęła się zwykłym trybem, tym razem bez przedmowy.

– Drodzy koledzy! – zaczął Barbicane – przystępujemy do kwestyi działa: co do tegoż długości, kształtu, części składowych i ciężaru. Prawdopodobnie będziemy musieli nadać mu gigantyczne rozmiary, ale nie widzę w tem znowu tak nadzwyczajnych trudności. Nasz geniusz przemysłowy da sobie łatwo radę. Proszę mię posłuchać, ale nie szczędzić zarzutów.

Mruczenie potwierdzające wtórowało temu oświadczeniu.

– Nie zapominajmy – ciągnął dalej Barbicane na czem stanęliśmy wczoraj; na dzisiejszem posiedzeniu mamy rozwiązać następne pytanie:

„Nadać chyżość początkową dwunastu tysięcy yardów na sekundę, kuli o stu ośmiu calach średnicy, ważącej dwadzieścia tysięcy funtów.”

– W istocie jest to pytanie – odezwał się major Elphiston.

– Proszę mię posłuchać – mówił dalej Barbicane. Co się dzieje z kulą, rzuconą w powietrze? Kula rzucona w powietrze, zostaje pod wpływem trzech niezawisłych sił, mianowicie pod wpływem siły odśrodkowej, siły atrakcyi ziemi i siły, otrzymanej przy rzucie. Rozbierzmy działanie tych trzech sił. Siła odśrodkowa czyli tak zwany opór powietrza, bardzo znacznym wcale nie będzie, gdyż w rzeczywistości atmosfera ziemi nie sięga nad 40 mil. Jeżeli zatem nadamy kuli chyżość dwunastu tysięcy yardów na sekundę, przebieży ona rzeczoną atmosferę po upływie pięciu sekund, co nader małą chwilę stanowi, abyśmy potrzebowali uważać siłę odśrodkową za mającą jakieś znaczenie. Przechodzimy do siły atrakcyi ziemi, a raczej do ciężaru kuli. Wiemy wszyscy, że ciężar ten maleje w stosunku odwrotnym do kwadratu odległości. Fizyka zaś uczy, że ciało, wyrzucone od powierzchni ziemi pionowo, w pierwszej sekundzie przebiega 15 stóp; gdy zaś temu samemu ciału nadamy oddalenie 257.542 mil od ziemi, czyli innemi słowy, przeniesiemy je w odległość księżyca, to przebywana droga w sekundzie zmaleje prawie do pół linii, co nieruchomością nazwać można. Chodzi zatem o stopniowe pokonanie tego wpływu ciężarowego. Jakim sposobem do tego dojdziemy? Trzecią siłą: siłą rzutu.

– Otóż mamy trudności – przerwał major.

– Ani słowa, rzeczywiście – odparł Barbicane – ale musimy odnieść zwycięztwo, gdyż ta siła rzutu wyniknie z długości działa i ilości użytego prochu. Zajmiemy się zatem kwestyą: jakie rozmiary powinno mieć działo? Naturalnie, możemy je ustawić, że tak rzekę, w warunkach nieskończonego oporu, gdyż nie manewrowanie będzie jego zamiarem.

– Oczywiście – potwierdził jenerał.

– Dotychczas – mówił Barbicane dalej – najdłuższe armaty, nasze ogromne kolumbiady, nie były dłuższemi nad 25 stóp; świat cały zadziwimy nie mało długością, jaką przyjdzie nam nadać naszemu działu.

'From the Earth to the Moon' by Henri de Montaut 12

– A, bez wątpienia! – wykrzyknął J. T. Maston – ja z mojej strony głosuję za armatą półmilowej długości.

– Półmilowa?! – zawołał major i jenerał.

– Tak jest półmilowa, i ta jeszcze będzie za krótka.

– Ależ Mastonie, pan przesadzasz!

– Wcale nie – odrzekł porywczy sekretarz – i doprawdy nie pojmuję, dlaczego mi pan przesadę zarzucasz?

– Bo posuwasz pan rzecz za daleko.

– Uważaj pan – odparł Maston, przybierając ton szorstki – i wiedz o tem, że artylerzysta jest jak kula i nigdy przesadzać nie może.

W ten sposób dyskusya przeszła, na pole osobistych wycieczek, które prezes dopiero interwencyą swoją zakończył.

– Moi przyjaciele! uspokójcie się! zajmijmy się raczej naszą sprawą; bez wątpienia potrzeba armaty wielkich rozmiarów, ponieważ z długością działa wzrasta naprężenie, a zatem i ciśnienie gazu zebranego na kulę, ale dlatego nie należy przekraczać pewnych przepisanych granic.

– Słusznie – przerwał major.

– Jakież są przepisy w podobnych wypadkach? Oto zwykle odpowiada długość armaty 20 do 25 razowej średnicy kuli, którą na wadze 235 do 240 razy przewyższa.

– To nie wystarcza! – zawołał J. T. Maston porywczo.

– Spodziewam się, że nie, mój przyjacielu; podług wypowiedzianego stosunku do kuli o 9 stopach średnicy, 30 tysięcy funtów ważącej, nie można użyć krótszej armaty, jak 225 stóp długiej i siedm milionów dwieście tysięcy funtów ważącej.

– To chyba na żart! – krzyknął J. T. Maston – znaczy tyle, co użyć pistoletu!

– I ja tak sądzę – odrzekł Barbicane – dlatego też wnoszę, aby długość tę czterokrotnie powiększyć i ulać działo 900 stóp długie.

Jenerał i major zrobili kilka uwag i wniosek ten żywo popierany przez sekretarza Gun-klubu, został przyjęty.

– Teraz – rzekł Elphiston – jakąż grubość nadamy ścianom armaty?

– Sześć stóp – odparł Barbicane,

– Nie myślisz pan pewnie podobnego gmachu ustawiać mi jakiejś podstawie? – zapytał major.

– Toby było pyszne! – zawołał Maston,.

– Ale niepraktyczne – rzekł Barbicane. Nie, armatę tę myślę ustawić na samej ziemi, obciągnąć ją obręczami z kutego żelaza i ustawić na grubym fundamencie z kamienia i wapna, tak, aby ciężar równo rozdzielić na przestrzeń objętą. Jak działo ostatecznie ustawimy, starannie oznaczymy i wydrążymy dokładnie wnętrze podług kuli, gaz w chwili wystrzału nie będzie uchodzić i cała naciskająca siła prochu tylko na rzut kuli działać będzie.

– Hurra! hurra! – zawołał J. T. Maston – mamy już armatę!

– Jeszcze nie – przerwał Barbicane, biorąc za rękę niecierpliwego kolegę.

– Dlaczego nie?

– Ponieważ nie zdecydowaliśmy jeszcze, jaką formę mieć będzie? czy ma to być armata, granatyerka, czy moździerz?

– Armata! – zawołał Morgan.

– Granatyerka! – głosował major.

– Moździerz! – krzyknął J. T. Maston.

Wywiązała się z tego nowa, bardzo żywa dyskusya; każdy popierał swą broń ulubioną. Prezes zakończył dysputę temi słowy:

– Zacni przyjaciele! kolumbiada nasza odpowiada wszystkim trzem rodzajom dział. Będzie armatą, ponieważ komórka prochowa jest tej samej objętości, co całe wnętrze; będzie granatyerka, gdyż wystrzeli bombę; nakoniec będzie moździerzem, gdyż ustawimy ją pod kątem dziewięćdziesięciu stopni, aby bez możności cofnięcia się, stojąc na pewnej podstawie ziemi, oddała całą potęgę zebranej siły prochu.

– Przyjmujemy! przyjmujemy! – wołali członkowie komitetu z zapałem.

– Jeszcze maleńkie pytanie – zagadnął Elphiston. Czy ten armato-granato-moździerz będzie gwintowany?

– Nie – odrzekł Barbicane. Potrzebujemy olbrzymiej siły początkowej, a wszyscy wiemy, że kula mniej chyżo wylatuje z broni gwintowanej, aniżeli z gładkiej.

– Słusznie.

– Tym razem zatrzymamy, jak uchwaliliśmy – powtarzał J. T. Maston.

– Ależ jeszcze nie skończyliśmy – rzekł prezes.

– Dlaczego?

– Ponieważ jeszcze nie wiemy, z jakiego kruszcu ulać ja trzeba.

– Ustanówmyż natychmiast.

– Dobrze, taki mój wniosek.

I czterej członkowie komitetu połknąwszy tuzin sandwiksów i zakropiwszy się herbatą, rozpoczęli przerwana dyskusyę na nowo.

– Zacni koledzy! – począł Barbicane – nasza armata musi być bardzo wytrwałą, twardą, niepodlegającą ciepłu, ani ulegającą wpływom niszczącej rdzy.

– W tych względach nie zachodzi żadna wątpliwość – odezwał się major – a jak zbierzemy znaczną ilość kruszcu, nie będziemy mieli trudności w wyborze.

– A więc – rzeki Morgan – wnoszę wybrać do naszej kolumbiady najlepszą znaną dotychczas mieszaninę, tj. sto części miedzi, dwanaście cyny i sześć części mosiądzu.

– Moi przyjaciele – zagadnął prezes – zgadzam się z tem zupełnie, że ta kompozycja byłaby bardzo dobrą, ale w tym wypadku jest za kosztowną, a do użycia bardzo trudna. Dlatego sądzę, że powinniśmy wybrać materyał nizkiej ceny, równającej się cenie topionego żelaza. Czy nie tak?

– Najsłuszniej – odpowiedział major.

– Zwykłe lane żelazo – ciągnął dalej Barbicane – kosztuje sześć razy taniej od bronzu, daje się łatwo topić i nietrudno wylewać w formach piaskowych, a nie wymaga wiele czasu przy obrabianiu; zatem przy użyciu tegoż oszczędza się czas i pieniądze. – O doskonałości tego materyału przekonałem się w wojnie, podczas oblężenia Atlantu, kiedy działa lane dawały po tysiąc strzałów, co dwadzieścia minut jeden, bez najmniejszego uszkodzenia.

– Chociaż lane żelazo jest bardzo kruche – zauważył jenerał Morgan.

– Tak, ale bardzo wytrwałe; że go nie rozsadzimy, zapewniam.

– Chociaż najlepsze, może pęknąć – dorzucił poważnie J. T. Maston.

– Oczywiście – odparł Barbicane – że może, wszystko jest możebne, ale chciej czcigodny sekretarzu obliczyć ciężar armaty lanej, dziewięć set stóp długiej, mającej wewnętrznej średnicy stóp dziewięć, o ścianach 6 stóp grubych.

– Natychmiast – odrzekł J. T. Maston.

I jak zwykle z nadzwyczajną łatwością nakreśliwszy kilka formułek, rzekł po upływie jednej minuty:

– Taka armata będzie ważyć sześćdziesiąt ośm tysięcy czterdzieści tonnów (68,040.000 kilogramów).

– A licząc funt po dwudziestówce, to razem wyniesie?

– Dwa miliony pięćset dziesięć tysięcy siedmset jeden dolarów (13,608.000 franków).

Niespokojnym, pytającym wzrokiem popatrzyli J. T. Maston, major i jenerał na Barbicana.

– A zatem panowie –odezwał się ten, na którego wszyscy oczy zwrócili – powtarzam, com wczoraj powiedział: bądźcie spokojnymi, milionów nam nie braknie.

Po tem zapewnieniu prezesa, rozeszli się członkowie komitetu, oznaczywszy jutrzejszy wieczór na trzecie posiedzenie.

Advertisement