Ogród Petenery
Advertisement


ROZDZIAŁ XXIX.


OSTATNIA BITWA.


Na jesieni roku 1953 Największa Wojna chyliła się już ku końcowi. Nie było już armii. Wojska okupacyjne, przeważnie poodcinane od swoich ojczyzn, topniały i znikały jak woda w piasku. Samozwańczy generałowie maszerowali od miasta ku miastu, czy raczej od rumowiska ku rumowisku, na czele pięciu ludzi, z których jeden był doboszem, drugi złodziejem, trzeci wypędkiem, jeden dźwigał gramofon, a jednego nikt bliżej nie znał. Chodzili, kazali płacić kontrybucję, a przynajmniej urządzali dobroczynny koncert „na rzecz inwalidów, ich wdów i sierot”. Nikt już nie wiedział, ile jest wojujących państw.

Śród tego powszechnego i niewypowiedzianego zamętu nadszedł koniec Największej Wojny. Nadszedł tak nieoczekiwanie, że dziś zupełnie nie wiadomo, gdzie rozegrała się ostatnia, czyli tak zwana decydująca bitwa. Historycy bardzo się kłócą między sobą o to, gdzie była ostatnia bitwa, oznaczająca koniec i rozwiązanie światowych powikłań. Niektórzy (np. Durich, Assbridge, a szczególnie Moroni) skłaniają się ku przekonaniu, że to było koło Linzu. W tej dość wielkiej operacji uczestniczyło sześćdziesięciu żołnierzy z różnych obozów nieprzyjacielskich. Bitwa zawrzała w wielkiej sali gospody „pod Różą”, a mianowicie z powodu kelnerki Hildy (właściwie była to Marzena Ružiczkowa z Nowego Bydżowa). Zwycięzcą i panem placu został Włoch Giuseppe, który też Hildę zabrał, ale ponieważ już nazajutrz uciekła od niego z Czechem, Wacławem Gruszką, więc i ta bitwa jest właściwie nierozstrzygnięta.

Usiński podobnież przytacza bitwę koło Gorochowki, Leblond starcie w Batignolles, Van Groo rzeź w pobliżu Newportu... Zdaje się jednak, że chodzi tu raczej o ambicje lokalnego patriotyzmu, niż o dowiedzione fakty historyczne. Jednym słowem ostatnia bitwa Największej Wojny jest po prostu nieznana. Tym niemniej można ją z dużym stopniem prawdopodobieństwa oznaczyć na podstawie bardzo licznych proroctw, które poprzedziły Największą Wojnę.

Tak na przykład ocalało drukowane (szwabachem) w roku 1845 proroctwo, że za sto lat „znaki straszliwe nastaną i luda zbrojnego na wojnie zaginie mnogo”, ale że „za sto miesięcy trzynaścioro narodów bitwę wielką stoczy pod brzozą i w srogich walkach na śmierć się posieka”, po czym nastanie długi pokój pięćdziesięcioletni.

W roku 1893 Turczynka Wali Schon (?) prorokowała, że „upłynie pięć razy po tuzinie lat, zanim na świecie nastanie spokój. Tego zaś czasu trzynastu cesarzy potykać się będzie i zejdą się pod drzewem brzozy, a potem będzie ów pokój, jakiego jeszcze nigdy nie było i nie będzie”.

Z roku 1909 bywa przytaczane widzenie Murzynki z Massachusetts, której ukazał się „potwór czarny dwurogi i potwór żółty trzyrogi, i potwór czerwony ośmiorogi, a walczyły te potwory pod drzewem (brzozy?), aż krew ich obryzgała cały świat”. — Ciekawe, że ogólna liczba rogów wynosi trzynaście, najwidoczniej dla oznaczenia trzynastu narodów.

W roku 1920 prorokował reverendissimus[1] Arnold, że „przyjdzie wojna dziewięcioletnia, która ogarnie cały świat. Jeden wielki cesarz zginie w tej wojnie, a trzy wielkie mocarstwa się rozpadną, dziewięćdziesiąt i dziewięć wielkich miast zburzonych będzie, zaś ostatnia bitwa tej wojny będzie ostatnią bitwą stulecia”.

Z tegoż samego roku pochodzi „widzenie Jonathanowe” (drukowane w Sztokholmie): „Wojna i pomór wyniszczy dziewięćdziesiąt i dziewięć krajów, dziewięćdziesiąt i dziewięć państw zginie i znowu powstanie, ostatnia bitwa trwać będzie dziewięćdziesiąt i dziewięć godzin, a będzie ona taka krwawa, że wszyscy zwycięzcy zmieszczą się w cieniu drzewa brzozy”.

Niemieckie proroctwo ludowe z roku 1923 mówi o bitwie na polu brzozowym (Birkenfeld).

Poseł Bubnik w roku 1924 rzekł podczas rozpraw budżetowych:

„...i nie będzie lepiej, dopóki choć jeden żołnierz służyć będzie pod brzozą”.

Takich samych wieszczych dokumentów z lat między rokiem 1845 a 1944 uchowało się więcej niż dwieście. — W czterdziestu i ośmiu śród nich powtarza się liczba „trzynaście”, w siedemdziesięciu „drzewo brzozowe”, w piętnastu po prostu „drzewo”. Wolno tedy wnioskować, że ostatnia bitwa rozegrała się gdzieś w pobliżu drzewa brzozowego. Kto tam walczył, tego nie wiemy, ale ocalało wtedy ogółem trzynastu ludzi z różnych armii, którzy najwidoczniej położyli się po bitwie w cieniu brzozy. W tej właśnie chwili skończyła się Największa Wojna.

Możliwe wszakże, że „brzoza” jest tu symbolem nazw miejscowości Brzezany, Brzezenec, Brzezhrad, Brzezi (których jest w Czechach 24), Brzezina (których jest 13), Brzeznowes, Brzezinka (4), Brzezinki, Brzeziny (3), Brzezka (4) albo Brzezko, Brzezna (2), Brzeźnice (5), Brzežnik, Brzezno (10), Brzezowa (11), Brzezowe Hory, Brzezowice (6), Brzezowik, Brzezówki, Brzeżany (9), albo i Brzezolupy. Istnieją też nazwy niemieckie Birk, Birkenberg, -feld, -hain, -hammer, Birkicht itd. Podobnie angielskie Birkenhead, Birkenham, Birch itd. Tak samo francuskie Boulainville, Boulay itd.

W ten sposób liczba miast, wsi i wiosek, gdzie prawdopodobnie została stoczona ostatnia bitwa, sprowadza się do paru tysięcy (o ile uwzględniamy tylko Europę, która ma pierwszeństwo i prawo do Ostatniej Bitwy) i szczegółowe badania naukowe ustalą przynajmniej, gdzie się wojna skończyła, skoro w żaden sposób nie można ustalić, kto wojnę wygrał.

Ale kto wie — wizja jest taka zwodnicza! — może w pobliżu widowni ostatniego aktu światowej tragedii stała smukła srebrzysta brzózka. Może nad pobojowiskiem śpiewał skowronek, a jakiś inny ptaszek trzepotał się nad srogimi wojakami. I patrzajcież, już prawie nie ma nikogo do zabijania. Jest gorący październikowy dzień i bohaterowie jeden za drugim stają zwróceni tyłem do pobojowiska, załatwiając potrzebę fizjologiczną, i pragnąc świętego pokoju, idą, aby się położyć w cieniu brzozy. Wreszcie leży ich tam wszystkich trzynastu, którzy przeżyli Ostatnią Bitwę. Ten kładzie ufnie swą głowę na bucie sąsiada, tamten na jego zadzie, nie krępując się jego (oczywiście żołnierzowym) oddychaniem. Trzynastu ostatnich żołnierzy świata śpi pod jedną brzózką.

Pod wieczór budzą się, spoglądają na siebie nieufnie i sięgają po broń. I nagle jeden z nich — historia nigdy się nie dowie, jak się zwał — zawoła:

— Dosyć będzie, psia wasza mać!

— Wcale niegłupio gadasz — odezwie się drugi, odkładając broń.

— No to dawaj, drabie, kawałek słoniny — ozwie się trzeci z dziwną tkliwością w głosie.

Továrna na absolutno - Josef Čapek 20

Czwarty na to:

— Kurzyć się chce, jak sto diabłów! Nie macie tam który dymka?

— Teraz, chłopcy, wiejemy — powiada piąty. — Ja się już nie bawię.

— Dam ci egipskiego — ozwie się szósty — ale ty mi dasz kawałek chleba.

— Do domu się idzie, uważajcie, do domu — mówi siódmy.

— Twoja stara czeka na ciebie? — pyta ósmy.

— Ach Boże, przecie ja już sześć lat nie leżałem w łóżku jak się patrzy — wspomina dziewiąty.

— Hej, byłoż to cymbalstwo! — woła dziesiąty spluwając.

— Było to było — przyświadcza jedenasty — ale teraz fajerant[2].

— Fajerant — powtarza dwunasty. — Nie ma głupich, chłopcy, do domu!

— Chwała Bogu, że już koniec — dodaje trzynasty i przewraca się na drugi bok.

W taki mniej więcej sposób można sobie wyobrazić zakończenie Największej Wojny.




Przypisy

  1. reverendissimus (łac.) — najczcigodniejszy. [przypis edytorski]
  2. fajerant a. fajrant (z niem., daw. pot.) — koniec pracy. [przypis edytorski]
Advertisement