Ogród Petenery
Advertisement
Rozdział IX Król przestrzeni
Rozdział X
Juliusz Verne
Rozdział XI
Uwaga! Tekst wydano w 1905 r. i jego słownictwo pochodzi z tamtej epoki. Proszę nie nanosić poprawek!

Poza prawem.


Noc z 14-go na 15-ty lipca była ciemna, bezksiężycowa. Dużo ciekawych stało na ulicy od zachodu słońca aż do wschodu, nikt jednak nie widział, kto list powyższy wrzucił do skrzynki. Może nawet sam autor?

'Master of the World' by George Roux 20

Dodatki nadzwyczajne podały również facsimile listu, który wywołał wrażenie olbrzymie. Jedni uważali go za żart, inni znowu traktowali tę sprawę poważnie

– Tu niema mowy o żadnej mistyfikacyi – twierdzili. List ten pisał niewątpliwie twórca niepochwytnego przyrządu!…

Domysłom nie było końca.

Więc ten człowiek gienjalny, tak starannie, zachowujący incognito, nie zginął wcale!… Ukrył się tylko w takie miejsce, gdzie go ręka policyi dosięgnąć nie może… W odpowiedzi na propozycye rządów napisał list… nie wysłał go pocztą, lecz przybył osobiście do stolicy Stanów i wrzucił własnoręcznie do skrzynki przy zarządzie policyjnym…

Może też wkrótce da nowy dowód swego istnienia?…

Jeżeli tajemniczy wynalazca pragnął rozgłosu, powinien był by zadowolonym, miliony czytelników, odczytując jego odpowiedź, „nie wierzyły swoim oczom”.

Od pierwszej chwili pismo wydało mi się znajome. Według grafologii zdradzało ono temperament gwałtowny, charakter samowolny.

Łamałem sobie głowę, gdzie już je widziałem. Nagle z piersi mej wyrwał się okrzyk… przypomniałem sobie list, otrzymany przed miesiącem z Morgantonu!…

Dziwnym, znaczącym może, zbiegiem okoliczności, inicyały, zastępujące podpis tamtego listu, mogły być początkowemi literami wyrazów: „Król Przestrzeni!…

Zerwałem się z krzesła, podszedłem do biurka, wyjąłem z niego list, otrzymany w dniu 13-go czerwca i porównałem go z fac-simile. Nie było cienia wątpliwości. Pismo zupełnie jednakie.

Najrozmaitsze domysły kotłowały mi pod czaszką. Jaki mógł być związek między temi dwoma listami?… Czego dowodzi tożsamość pisma?… Czy może być wskazówką dla agentów i doprowadzić ich do pożądanego celu?…

Schowałem list do kieszeni i udałem się pośpiesznie do zarządu policyi.

Pan Ward był w swoim gabinecie. Zapukałem gwałtowniej nieco, niż zwykle.

– Proszę.

Wszedłem. Pan Ward siedział przy biurku, mając przed sobą oryginał listu, którego facsimile[1] podały dzienniki.

– Cóż nowego, panie Strock?

Podałem mu list, opatrzony inicyałami. Pan Ward wziął go do ręki, przyjrzał się bacznie i zapytał:

– Skąd ten list?

– Z Morgantonu.

– Otrzymany kiedy?

– 13-go czerwca.

– Dlaczego przynosisz mi go pan tak późno?

– Dotąd sądziłem, że to jakiś żart… mistyfikacya… Dzisiaj zmieniłem zdanie…

Pan Ward zagłębił się w czytanie.

– Nie ulega wątpliwości, że oba listy pisała jedna i ta sama ręka.

– I ja tak sądzę

– Inicyały K. P. odpowiadają podpisowi: „Król Przestrzeni”.

– Tak. Lecz jaki związek zachodzić może między „Grozą”, a Great-Eyry?

– Nie wiem, i nawet nie mogę sobie wyobrazić… chyba…

– Co pan ma na myśli?

– …Chyba, że wynalazca składa na Great-Eyry potrzebny mu materyał…

– To absolutnie niemożliwe! Jakim sposobem mógłby się tam dostać? Takie przypuszczenie nie wytrzymuje krytyki!

'Master of the World' by George Roux 21

– A gdyby przypuścić, że „Groza” ma skrzydła, które pozwalają jej wzlatywać z orłami i sępami wydała mi się tak dziwaczną, że nie mogłem powstrzymać uśmiechu niedowierzania. Zresztą i pan Ward nie upierał się bynajmniej przy swojem przypuszczeniu. Wziął znowu oba listy i przyglądał się im bacznie przez lupę. Stanowczo pisane były tą samą ręką i nawet tym samym piórem.

– Zatrzymuję ten list – rzekł w końcu do mnie i powtarzam raz jeszcze: bądź każdej chwili gotów do odjazdu… Jestem przekonany, że odegra pan ważną rolę w tej dziwnej sprawie… a raczej w tych dwu sprawach… nie wątpię bowiem, że między niemi istnieje związek… chociaż pojąć nie mogę jaki…

Opuściłem zarząd policyjny pod tym wrażeniem, że lada moment otrzymam wezwanie do odjazdu. Lecz rozkaz nie nadchodził.

Harda i stanowcza odmowa, jaką rząd amerykański otrzymał od kapitana „Grozy”, spotęgowała zaciekawienie publiczności.

I w ministeryum i w Białym Domu[2] panowało wzburzenie. Opinia publiczna domagała się zastosowania środków energicznych. Lecz w jaki sposób wziąć się do działania?… Gdzie znaleźć tego fantastycznego Króla Przestrzeni?… A gdyby się go nawet odszukało, czyż to możliwe zawładnąć jego osobą?… Posiada przecież na swe usługi maszynę cudowną?… Z chwilą, gdy tak dumnie odrzucił dolary, należało się uciec do siły… Odtąd więc uważany będzie jako złoczyńca, względem którego wszystkie środki uważane są za legalne. Bezpieczeństwo nietylko Ameryki, lecz i całego świata wymaga, ażeby człowieka tego postawić w niemożności szkodzenia innym.

„Wobec tego, że kapitan „Grozy” odmawia stanowczo wyjawienia swej tajemnicy, nawet za cenę ofiarowanych mu milionów, a wynalazek jego zagraża bezpieczeństwu publicznemu, człowiek ów zostaje wyjętym z pod opieki prawa. Wszelkie środki, mające na celu zniszczenie jego wynalazku i uwięzienie osoby rząd uznaje za legalne.”

Była to więc wojna otwarta i zacięta, wypowiedziana temu, Królowi Przestrzeni, który ośmielił się wyzwać do walki cały naród, i to naród amerykański!

Wyznaczono znaczne nagrody za wykrycie kryjówki tajemniczego wynalazcy i za ujęcie jego osoby.

Zbliżał się koniec lipca. O „bohaterze dnia” żadnych wieści nie było. Dzienniki od czasu do czasu poruszały tę sprawę, lecz podawane wzmianki były bardzo lakoniczne i często zawierały sprzeczności.

Przynęta w formie wysokiej nagrody wprowadzała nieraz w błąd nawet ludzi wiarogodnych.

Pewnego razu ktoś widział samochód, pędzący jak trąba powietrzna… komuś innemu zdawało się, że na powierzchni jednego z jezior ukazał się dziwaczny przyrząd do pływania … lecz wszystkie te zjawiska, oglądane przez pryzmat wysokiej nagrody nie miały podstaw rzeczywistych.

Wreszcie 29-go lipca otrzymałem rozkaz stawienia się do biura niezwłocznie.

We dwadzieścia minut później byłem już w gabinecie szefa.

– Za godzinę bądź pan gotów do odjazdu – rzekł do mnie pan Ward.

– Dokąd?

– Do Toledo… Tam pan otrzymasz wskazówki niezbędne.

– Za godzinę ja i moi agenci będziemy już w drodze.

– Dobrze… tym razem, mam nadzieję, że pan nie zawiedzie mego zaufania.




Przypisy

  1. Dokładna kopia listu.
  2. Rezydencya prezydenta Stanów Zjedn.
Advertisement