Palma Wiersz ze zbioru Poezye Maria Grossek-Korycka |
Pod oknem w grubej powłoce lodu
Bez gwiazd i słońca mrocznym salonie
Rósł w kącie karzeł z olbrzymów rodu,
Kokos w wazonie.
Tam szumi morze... złoci się puszcza...
Samum z palmami hasa w pustyni...
A jego jakichś Pigmejów tłuszcza
Trzyma w tej skrzyni!
Bez pól piaszczystych głód dla wygnańca —
A jeszcze bardziej niżeli chleba
Brak szalonego z Samumem tańca,
Przestworu, nieba...
Potrzebę tego złożyła w drzewie
Pamięć pokoleń, zaklęta w ziarnie
I Palma tęskni, choć może nie wie,
Skąd te męczarnie?
Nadmiar żywotnej w łonie posoki
W bezczynnem wrzeniu męką być musi,
Moc, coby dźwigła pień ten w obłoki,
Pierś jego dusi...
Obręczą musu ściśnięta w rdzeniu
Moc, która tkanki rozpręża łona.
Znajduje jedno ujście w cierpieniu
Wielkiem, jak ona...
Bo chybionego przeczucie losu
Ma w sobie dusza, choć w pół umarła,
I nic nie stłumi natury głosu
W piersiach, choć karła.
O Biedny!... nigdy rozkoszy kwiatu
Ani owocu zaznasz pociechy —
Nie wydasz z siebie tak majestatu
Pełnej — palm wiechy...
Ani się schronią pod dach twych liści
Błogosławiący cię Beduini —
Ni pył ci przyśle z kwitnącej kiści
Siostra z pustyni...
*
Za krzesłem lalek, jak paź z wachlarzem,
Ty, coś miał Sfinksów ochładzać czoła?!
I nad skalistym rozpiąć pejzażem
Skrzydła Anioła?! —