Ogród Petenery
Advertisement


Scena pierwsza

Przed zamkiem.
Wchodzi Kasjo z muzykantami.

KASJO
Zagrajcie co krótkiego na dzień dobry
Dla generała, zawdzięczę wam trudy.

Muzykanci grać zaczynają. Wchodzi Błazen.

BŁAZEN
Za pozwoleniem, panowie: czy te wasze instrumenta były w Neapolu, że tak przez nos mówią?
PIERWSZY MUZYKANT
Jak to, panie?
BŁAZEN
Nie sąż to pędziwiatry, proszę panów?
PIERWSZY MUZYKANT
Co pan przez to rozumie?
BŁAZEN
Tak zwane dęte instrumenta, które wiatr puszczają.
PIERWSZY MUZYKANT
Nie inaczej: dęte są.
BŁAZEN
Oto macie za fatygę, generał nie lubi takich instrumentów, co skutkiem wzdęcia wiatr puszczają, i dlatego życzy sobie, żebyście mu tą muzyką nie robili dłużej hałasu.
PIERWSZY MUZYKANT
Dobrze, panie; nie będziemy.
BŁAZEN
Jeżeli macie taką muzykę, której słyszeć nie można, to grajcie; ale jak mówią, generał nie dba o muzykę.
PIERWSZY MUZYKANT
Nie mamy takiej, panie.
BŁAZEN
Więc wsadźcie dudy w miech, bo ja zmiatam! Rozpłyńcie się w powietrze i fora ze dwora!

Wychodzą muzykanci.

KASJO do odchodzącego Błazna

Hej! hej! Słyszysz, moje serce?
BŁAZEN
Nie słyszę waszego serca, tylko was.
KASJO
Schowaj, proszę, swoje koncepta. Masz tu złoty pieniądz: jeżeli ta pani, co zostaje przy małżonce generała, jest już na nogach, to jej powiedz, że niejaki Kasjo prosi ją o chwilkę rozmowy i tu na nią czeka. Dobrze?
BŁAZEN
Jest ci na nogach, jeżeli tylko zechce ich użyć ku przyjściu, to jej powiem, o co idzie.

Wychodzi. Jago wchodzi.

KASJO
Uczyń to. W porę przychodzisz, Jagonie.
JAGO
Jak to? nie kładłeś się wcale?
KASJO
Czyż mogłem?
Dobrze już dniało, gdyśmy się rozeszli.
W tej właśnie chwili pozwoliłem sobie
Posłać po twoją żonę: chcę ją prosić,
Aby mi jakoś ułatwiła przystęp

Do Desdemony.

JAGO
Zaraz ci ją przyślę;
Pomyślę przy tym także o sposobie,
Jakby Murzyna usunąć na stronę,
Abyście mogli swobodnie pomówić.

Wychodzi.

KASJO
Dzięki ci! Jeszczem nie znał Florentczyka
Tak poczciwego i przyjacielskiego.

Emilia wchodzi.

EMILIA
Dzień dobry, zacny namiestniku, los wasz
Żywo mnie obszedł; lecz bądźcie spokojni,
Wszystko się jeszcze odmieni na dobre.
Generał mówi o tym z swoją żoną
I ona z zwykłą sobie wytrwałością
Przemawia w waszej sprawie; on jej mówi,
Że roztropnymi krępowany względy,
Nie może teraz nic dla was uczynić,
Bo ten Cypryjczyk, coście go zranili,
Wielki ma tutaj wpływ i zachowanie;
Ale zapewnił przy tym, że wam sprzyja,
I nie potrzeba wam innej protekcji
Jak jego dobra chęć do odzyskania
Namiestnikostwa.
KASJO
Mimo tego jednak,
Jeżeli się to wam zdaje stosownym
I wykonalnym, nastręczcie mi, proszę,
Sposobność pomówienia z Desdemoną
Na osobności.
EMILIA
Dobrze, pójdźcie jeno,
Wskażę wam miejsce, gdzie będziecie mogli
Z całą swobodą wywnętrzyć się przed nią.
Pójdźcie.
KASJO
O! jakąż wdzięczność wam winienem.

Wychodzą.

Scena druga

Tamże w innym miejscu.
Wchodzą Otello, Jago i kilku obywateli.

OTELLO
Jagonie, oddaj ten list sternikowi
I każ mu senat pozdrowić ode mnie.
Idę na szańce, przyjdź tam.
JAGO
Dobrze, wodzu.
OTELLO
Chcecież, panowie, pójść ze mną obejrzeć
Fortyfikacje?
OBYWATELE
Służym waszej cześci.

Wychodzą.

Scena trzecia

Tamże, w innym miejscu.
Wchodzą Desdemona, Kasjo i Emilia.

DESDEMONA
Bądź pewny, panie Kasjo, że uczynię,
Co będę mogła, aby ci dopomóc.
EMILIA
Uczyń to, pani; mój mąż tak się martwi
Tą sprawą, jakby była jego własna.
DESDEMONA
Dobry to człowiek. Nie wątp, panie Kasjo,
Ze cię postawię na tej, co wprzód byłeś,
Stopie z mym mężem.
KASJO
O łaskawa pani!
Cokolwiek stanie się z Michałem Kasjo,
Wiernym twym sługą być on nie przestanie.
DESDEMONA
Wierzę ci, panie Kasjo. Wiem, że jesteś
Szczerze do mego męża przywiązany;
Znasz go od dawna, bądź więc przekonany,
Że usunięcie się jego od ciebie
Nie będzie większe nad zakres wytknięty
Politycznymi względy.
KASJO
Ależ, pani,
Ta polityka może trwać tak długo,
Może się żywić tak błahym pokarmem
I tak się wzmagać z okolicznościami,
Że gdy kto inny będzie na mym miejscu,
A ja daleko, generał zapomni
O przywiązaniu mym i o mej służbie.
DESDEMONA
Nie sądź tak: ręczę ci wobec Emilii,
Miejsce odzyskasz. Bądź o nie spokojny;
Kiedy raz komu przychylność przyrzeknę,
Dotrzymam tego co do joty. Mąż mój
Nie będzie odtąd miał chwili spokojnej:
Nie dam mu zasnąć, będę mu nad głową
Klektać i piszczeć do zniecierpliwienia;
Łóżko mu w szkołę, obiad zmienię w spowiedź,
Słowem, we wszystko, czego się tknie, wmieszam
Interes Kasja. Nabierz więc otuchy,
Bo protektorka twoja umrze raczej,
Niż się wyrzecze twojej sprawy.

Otello i Jago ukazują się w pewnej odległości.

EMILIA
Pani,
Generał idzie.
KASJO
Żegnam cię, o pani.
DESDEMONA
Dlaczego? Zostań i słuchaj, co powiem.
KASJO
Nie mogę, pani, nie jestem na teraz
Przygotowany.
DESDEMONA
Miejże wolę swoją.

Wychodzi Kasjo.

JAGO na pół do siebie
To mi się nie podoba.
OTELLO
Co takiego?
JAGO
Nic, panie; gdyby jednak... nie wiem sam co.
OTELLO
Czy to nie Kasjo odszedł od mej żony?
JAGO
Kasjo? Nie, tego nie przypuszczam, panie.
Aby on chronił się jak winowajca,
Widząc, że idziesz.
OTELLO
Zdaje mi się jednak,
Że to był nie kto inny.
DESDEMONA
Mój małżonku,
Właśnie mówiłam z jednym suplikantem,
Co pod niełaską twoją jęczy.
OTELLO
Któż on?
DESDEMONA
Kasjo, namiestnik twój. Luby Otello,
Mamli moc jaką, zdolną wzruszyć ciebie,
To go ułaskaw; bo jeśli on nie jest
Jednym z tych, co cię rzetelnie miłują,
Co mimo wiedzy, nie z umysłu błądzą,
To na poczciwym nie znam się obliczu.
Przywróć go, proszę.
OTELLO
Czy to on stąd odszedł?
DESDEMONA
On; z taką skruchą i upokorzeniem,
Że część cierpienia swego mnie zostawił,
Bym z nim cierpiała. Przyzwij go, mój drogi,
OTELLO
Nie teraz, moje serce; innym razem.
DESDEMONA
Prędkoż?
OTELLO
Jak tylko będę mógł najprędzej,
Gdy tego żądasz.
DESDEMONA
Dziś więc na wieczerzę?
OTELLO
Dziś?
Nie.
DESDEMONA
Nie dzisiaj, to jutro na obiad?
OTELLO
Jutro nie będę w domu na obiedzie:
W fortecy mam się zejść z oficerami.
DESDEMONA
To jutro w wieczór lub we wtorek z rana,
W południe, w wieczór, lub z rana we środę?
Naznacz czas, tylko niech się nie przeciąga
Dłużej nad trzy dni. On żałuje szczerze.
Postępek jego, odłożywszy na bok
To, że jak mówią, w czasie wojny trzeba
Najlepszych nawet karać dla przykładu,
Jest ledwie błędem, na prostą naganę
Zasługującym. Kiedyż się ma stawić?
Powiedz, Otello. Pytam siebie w duszy,
Czego bym tobie odmówiła, gdybyś
Mnie o co prosił, i czylibym mogła
Stać tak milcząco? Jak to? Michał Kasjo,
Co ci był druhem, gdyś się o mnie starał,
Co tyle razy w twej obronie stawał,
Gdym mniej korzystnie mówiła o tobie,
On potrzebuje tyle korowodów
Do przebłagania ciebie? Wierz mi, wiele,
Wiele bym mogła...
OTELLO
Proszę cię, dość tego,
Niech przyjdzie, kiedy zechce; nie odmawiam
Tobie niczego.
DESDEMONA
To nie żadna łaska;
To tak, jak gdybym cię prosiła, abyś
Kładł rękawiczki, ciepło się odziewał
Albo posilnych używał pokarmów,
Słowem, ażebyś miał troskliwą pieczę
O sobie samym. Gdy będę cię prosić
O coś, co stawia miłość twą na próbę,
Będzie to prośba trudna, pełna wagi
I ryzykowna w spełnieniu.
OTELLO
Niczego
Ci nie odmawiam, tymczasem zrób dla mnie
To tylko, abym sam został na chwilę.
DESDEMONA
Miałażbym tego odmówić? Nie, panie:
Bądź zdrów.
OTELLO
Bądź zdrowa, moja Desdemono,
Zaraz do ciebie przyjdę.
DESDEMONA
Pójdź, Emilio.
Niech się fantazji twojej zadość stanie;
Jaka bądź ona, jestem ci posłuszną. Wychodzi z Emilią.
OTELLO
Lube stworzenie! Wieczna kaźń mej duszy,
Jeśli nie kocham cię! A gdybym przestał,
Świat by się zmienił w chaos.
JAGO
Z przeproszeniem,
Łaskawy panie.
OTELLO
Mów, kochany Jago.
JAGO
Czy Kasjo wiedział o twojej miłości,
Gdyś o małżonkę swoją się ubiegał?
OTELLO
Od pierwszej chwili do ostatniej, na co
To zapytanie?
JAGO
Ot tak, przez ciekawość,
Nic złego zresztą.
OTELLO
Skąd ci ta ciekawość?
JAGO
Nie przeszło mi przez głowę, że się znał z nią,
OTELLO
O tak, i często bywał pośrednikiem
Pomiędzy nami.
JAGO
Doprawdy!
OTELLO
Doprawdy!
Toż cóż? doprawdy. Co w tym upatrujesz?
Nie jest uczciwy?
JAGO
Zapytujesz, panie,
Czy on uczciwy?
OTELLO
Pytam, czy uczciwy?
Jużci, uczciwy.
JAGO
O ile wiem o tym.
OTELLO
Co ty masz w myśli?
JAGO
Ja, w myśli?
OTELLO
Ja, w myśli!
Przebóg! Czyś ty mym echem? Przebąkujesz,
Jakby w twej głowie siedział jaki potwor,
Tak straszny, że go boisz się pokazać.
Ty się domyślasz czegoś. Swieżoś wyrzekł:
"To mi się nie podoba", kiedy Kasjo
Stąd się oddalał, cóż to ci się wtedy
Nie podobało? A gdym ci powiedział,
Że on miłostek mych był powiernikiem,
Wtedy znacząco krzyknąłeś: "Doprawdy!",
I brwi ściągnąłeś, i zmarszczyłeś czoło,
Jakbyś był w mózgu swym zamykał jakiś
Okropny domysł. Jeżeli mnie kochasz,
Powiedz, co myślisz.
JAGO
Wiesz, łaskawy panie,
Żem ci przychylny?
OTELLO
Tak myślę, i przeto
Że znam przychylność i uczciwość twoją,
I wiem, że ważysz to, co masz powiedzieć,
Tym bardziej trwożą mnie te urywane
Twoje wykrzyki. Takie demonstracje
Są obyczajem nikczemnych szalbierzy,
U prawych ludzi są one objawem
Wstrzymywanego w piersi oburzenia,
Które się gwałtem wyrywa na zewnątrz.
JAGO
Kasjo jest, mniemam, uczciwym człowiekiem.
OTELLO
I ja tak mniemam.
JAGO
Ludzie by powinni
Być w rzeczy samej tym, czym się wydają,
A ci, co nie są, niechby się takimi
Nie wydawali.
OTELLO
Ani słowa, ludzie
Być by powinni tym, czym się wydają.
JAGO
Toteż ja Kasja mam za uczciwego.
OTELLO
Nie, w tym się święci coś więcej. Mów do mnie,
Jakbyś rozmawiał sam z sobą; wypowiedz
Żywcem swe myśli i najgorszej nadaj
Najgorszy wyraz.
JAGO
Wybacz mi, mój wodzu,
Winienem tobie wszelkie posłuszeństwo,
Nie w tym jednakże, w czym niewolnik nawet
Jest panem siebie. Myśli me wyjawić!
Przypuśćmy, że są zdrożne i opaczne,
Jestże gdzie pałac, w którym by się jakiś
Zakał nie zakradł? Gdzież serce tak czyste,
Aby w nim jakieś brudne podejrzenie
Nie odbywało czasem walnych sądów,
Przy drzwiach zamkniętych trutynując pewne
Zawiłe kwestie?
OTELLO
Dopuszczasz się istnej
Zdrady, Jagonie, względem przyjaciela,
Gdy go uważasz za pokrzywdzonego
I nie chcesz jego ucha zaznajomić
Z swymi myślami.
JAGO
O, błagam cię, panie,
Jeśli przypadkiem domysł mój jest błędny
(Co by być mogło, wyznaję albowiem,
Że mam z natury nieszczęśliwą manię
Siedzenia bezpraw i nieufność moja
Tworzy częstokroć winy, których nie ma),
Błagam cię tedy, panie, by twa mądrość
Do niezręcznego postrzegacza słowa
Najmniejszej wagi nie przywiązywała
Ni wniosków jakich chciała wyprowadzać
Niepokojących z jego niedokładnych
I luźnych uwag. Nie byłoby zgodne
Z twą spokojnością i twym szczęściem, panie,
Ni z uczciwością moją i rozsądkiem,
Gdybym ci moje myśli wypowiedział.
OTELLO
Co się to wszystko znaczy?
JAGO
Dobre imię,
Łaskawy panie, jest najdroższym skarbem
Mężów i niewiast: kto mi kradnie worek,
Kradnie drań marną, coś i nic; rzecz, która
W tysiącznych była rękach wprzód niż w moich;
Ale kto dobre imię mi wydziera,
Grabi mi dobro, z którego sam nie ma
Korzyści, mnie zaś przyprawia o nędzę.
OTELLO
Na Boga, musisz mi odkryć swe myśli!
JAGO
To być nie może, choćby moje serce
Było w twym ręku, panie, i nie będzie,
Póki to serce jest pod moim kluczem.
OTELLO
Ha!
JAGO
Strzeż się, panie, zazdrości! O, strzeż się
Tego potwora zielonookiego,
Co pożerając ofiarę - z niej szydzi.
Szczęsny, kto wiedząc o tym, że jest zdradzon,
Może nie kochać tych, co go zdradzili;
Ale jak wielkie ten cierpi katusze,
Co wielbiąc wątpi, mając podejrzenie
Namiętnie kocha!
OTELLO
O nędzo!
JAGO
Ubogi,
Rad z swego losu, jest arcybogaty,
Ale sam Krezus jest jak Job ubogi,
Gdy się wciąż lęka, aby nie zubożał.
Chroń Panie Boże od zazdrości wszystkich,
Których miłuję!
OTELLO
Co? Cóż to? Czy myślisz,
Że moje życie zazdrości poświęcę?
Że się jak miesiąc zmieniać będę w ciągłych
Kwadrach podejrzeń? Nie: raz zacząć wątpić,
Jest to od razu zbyć się wątpliwości.
Miej mnie za capa, jeśli kiedykolwiek
Władze mej duszy zajmę tak wydętą
I wietrzną bańką jak ta, którą puszczasz.
Niech sobie mówi świat, że moja żona
Jest piękna, dobrze gra, śpiewa i tańczy;
Ze jest rozmowna, lubi towarzystwo,
Wcale to we mnie podejrzeń nie wzbudzi,
Bo gdzie jest cnota, tam ją to ozdabia:
Ani ze względu na brak mych powabów
Powezmę choćby cień niedowierzania.
Boć miała oczy, gdy mnie wybierała.
Nie, mój Jagonie, muszę widzieć pierwej,
Nim zacznę wątpić, mieć dowód, gdy zwątpię,
Skoro zaś dowód mieć będę, o, wtedy
Precz i z miłością, i z podejrzeniami!
JAGO
Szczerze się z tego cieszę, teraz bowiem
Mogę ci, panie, okazać swobodniej
Moją przychylność. Posłuchaj mnie przeto:
Jeszcze na teraz milczę o dowodach;
Uważaj, panie, na swą żonę; śledź ją
W stosunkach z Kasjem; miej zwrócone oko,
Tak ni zazdrośnie, ni z ubezpieczeniem.
Nie rad bym, aby twe szlachetne serce
Krzywdy doznało z zbytku swej dobroci.
Baczność więc! Znam ja dobrze obyczaje
Naszego kraju: weneckie niewiasty
Jawią częstokroć niebu takie figle,
Jakich by mężom pokazać nie śmiały;
Sumienie ich nie mówi: "Nie czyń tego",
Ale: "Nie wydaj się z tym."
OTELLO
Czy tak myślisz?
JAGO
Żona twa, panie, oszukała ojca
Idąc za ciebie; a gdy się zdawała
Drżeć na twój widok i truchleć, miłością
Tchnęła ku tobie.
OTELLO
W rzeczy samej.
JAGO
Ergo
Kiedy tak młodo mogła tak udawać
I nawet oczy ojca otumanić
Do tego stopnia, że krok jej przypisał
Wpływowi czarów... Ale ja źle czynię:
Błagam cię, panie, najpokorniej, wybacz,
Wybacz mi zbytek mego przywiązania.
OTELLO
Obowiązanym ci na zawsze.
JAGO
Widzę,
Że cię to, panie, zmieszało cokolwiek.
OTELLO
Wcale nie, wcale nie.
JAGO
Obym się mylił!
Tuszę przynajmniej, że raczysz położyć
To, com powiedział, na karb mej miłości.
Ale ja widzę, panie, żeś wzruszony.
Na Boga! nie chciej mowy mej rozciągać
Do grubszych wniosków i do granic dalszych
Jak przypuszczenie.
OTELLO
Nie myślę inaczej.
JAGO
W przeciwnym bowiem razie mowa moja
Doprowadziłaby do takich następstw,
O jakich mi się nie marzyło. Kasjo
Jest przyjacielem moim. Ależ, panie,
Wyraźnie jesteś wzruszony.
OTELLO
Nie bardzo.
Sądzę, że jest mi wierna Desdemona.
JAGO
Bogdaj nią długo była i bogdajbyś
Ty, panie, długo tak sądził!
OTELLO
A jednak,
O ile może natura się zbłąkać...
JAGO
Tak, właśnie o to idzie; jak na przykład:
Ze się poważam zrobić tę uwagę -
Odmówić ręki licznym wielbicielom
Jednego kraju, plemienia i stopnia;
Wzgardzić związkami takimi, do jakich
Wszystko, jaki wiemy, w naturze jest skłonnym;
Hm! w tym by mógł ktoś upatrzyć chęć zdrożną,
Sprzeczność niegodną, myśl nienaturalną.
Wybacz mi jednak, panie; to, com wyrzekł,
Nie wprost się do niej odnosi, jakkolwiek
Mógłbym się lękać, by z czasem jej chęciom,
Do normalnego zwróconym kierunku,
Nie przyszło stawić twej urody, panie,
Obok urody którego z jej ziomków
I pożałować wyboru.
OTELLO
Dość tego;
Bądź zdrów. Jeżeli dostrzeżesz co więcej,
Więcej mi powiesz. Zaleć swojej żonie
Mieć ją na oku. Opuść mnie, Jagonie.
JAGO
Żegnam cię, wodzu. Odchodzi.
OTELLO
Po cóżem się żenił?
Zacny ten człowiek niezawodnie widzi
I wie nierównie więcej, niż wyjawia.
JAGO wracając
Łaskawy panie, błagam cię, zaklinam,
Przestań się dłużej nad tym zastanawiać,
Pozostaw resztę czasowi. Jakkolwiek
Dobrze by było, żeby Kasjo wrócił
Nazad do służby, bo trzeba mu przyznać
Wiele zdolności po temu. Z tym wszystkim,
Jeślibyś, panie, uznał za stosowne
Jeszcze czas jakiś potrzymać go z dala,
Łatwiej byś jego obrotów mógł dostrzec.
Uważ, mój wodzu, azali twa żona
Nie będzie czasem w sposób za żarliwy,
Za natarczywy wstawiała się za nim;
Z tego się wiele da wnieść. Racz tymczasem,
Pomyśleć sobie, żem był za gorliwy
W powzięciu obaw i w ich wynurzeniu
Jakoż istotnie boję się, czym nie był),
I ufaj jej jak wprzód: błagam cię o to!
OTELLO
Nie bój się, umiem nad sobą panować,
JAGO
Jeszcze raz ścielę się do nóg twych, panie. Wychodzi.
OTELLO
Jest to niezwykłej uczciwości człowiek
I doświadczony znawca wszelkich sprężyn
Ludzkiej natury. Jeśli się przekonam,
Mój ty sokole, że jesteś dzikowcem,
Choćbyś miał pęta z sercem mym splecione,
Puszczę cię, poślę w świat na cztery wiatry,
Abyś polował na, własny rachunek.
Może dlatego, żem czarny i nie mam
Tego łatwego obejścia, co daje
Powab fircykom, lub żem już zszedł nieco
W dolinę wieku; mniejsza z tym... już po niej
Zwiedziony jestem i nienawiść ku niej
To cała moja pociecha. Przekleństwo
Małżeńskim związkom! Możemyż się mienić
Panami wietrznych tych istot, nie będąc
Żądz ich panami? Ropuchą być raczej
I żyć miazmami pieczar niż posiadać
Do spółki z drugim tę, którą się kocha;
Taki to jednak jest los wielkich świata:
Upośledzeni oni pod tym względem
W prerogatywach bardziej niż maluczcy;
Nieuniknione to jak śmierć: zaledwie
Zadrga w nas życie, już rogata plaga
Zaczyna na nas ciążyć. Ha! to ona.

Wchodzą Desdemona i Emilia.

Jeżeli ta jest kobietą fałszywą,
To chyba niebo samo z siebie szydzi.
Nie wierzę temu.
DESDEMONA
Kochany Otello,
Obiad i goście, których zaprosiłeś,
Szlachetni Cypryjczycy, już czekają.
OTELLO
Naganym godzien.
DESDEMONA
Dlaczego twa mowa
Tak przytłumiona? Czyś nie słaby?
OTELLO
Trochę,
Mam ból tu w skroniach.
DESDEMONA
Z niewczasu, to przejdzie.
Ścisnę ci czoło chustką, a w godzinę
Ból ten ustanie.
OTELLO
Chustka twa za mała;

Desdemona upuszcza chustkę.

Daj pokój, idźmy.
DESDEMONA
Przykro mi, żeś słaby.

Desdemona i Otello wychodzą.

EMILIA podnosząc chustkę
Cieszę się, żem tę chustkę tu znalazła,
Pierwsza to była pamiątka Murzyna.
Mój dziwak mało sto razy mi kazał
Wykraść tę chustkę, ale Desdemona
Tak w niej lubuje i mąż tak ją zaklął,
Aby się nigdy z nią nie rozstawała,
Że ją wciąż nosi przy sobie, całuje
I z nią rozmawia; wyhaftuję drugą
Na ten sam deseń i dam Jagonowi.
Na co mu ona może być potrzebna,
Bóg to wie, mniejsza z tym, nie chcę w to wchodzić,
Li tylko jego fantazji dogodzić.

Wchodzi Jago.

JAGO
Czego się szwendasz? Co tu robisz?
EMILIA
Ot, byś
Nie gderał lepiej! Mam tu coś dla ciebie.
JAGO
Ty masz coś dla mnie? To rzecz zbyt powszednia.
EMILIA
Także? na przykład co?
JAGO
Mieć głupią żonę.
EMILIA
Nic więcej? Jesteś nadzwyczaj uprzejmy,
Cóż mi dasz za tę chustkę?
JAGO
Jaką chustkę?
EMILIA
Jakąż? tę, z której Murzyn Desdemonie
Pierwszy dar zrobił, którąś tyle razy
Wykraść mi kazał.
JAGO
Więceś ją wykradła?
EMILIA
Nie, upuściła ją przez nieuwagę,
A ja, tu będąc, podniosłam ją z ziemi.
Oto jest.
JAGO
Daj ją, nieoszacowana
Kobieta z ciebie.
EMILIA
Na co ci ta chustka,
Że tak usilriie nalegałeś na mnie.
Bym ją wykradła?
JAGO wyrywając jej chustkę
Co tobie do tego?
EMILIA
Jeżeli nie masz bardzo ważnych przyczyn,
To mi ją oddaj, oszaleje biedna,
Jak jej nie znajdzie.
JAGO
Udaj, że nic nie wiesz.
Potrzebna mi jest, i kwita: idź z Bogiem. Wychodzi Emilia.
W kwaterze Kasja podrzucę tę chustkę;
Tam on ją znajdzie. Fraszki, jak puch błahe,
Są dla zazdrosnych zarówno silnymi
Dokumentami jak cytaty z Pisma.
To może zrządzić jaki taki skutek.
Już Murzyn toczy walkę z moim jadem,
Zdradliwy poszept jest istną trucizną,
Co zrazu ledwie w smaku da się poczuć,
Ale niebawem, z krwią złączona, pali
Jak roztopiona siarka. Wchodzi Otello.
Miałem słuszność.
Ni wyskok z maku, ni sok mandragory,
Ni żadna siła ziół usypiających
Już mu nie wróci tego snu błogiego,
Jakim spał wczoraj.
OTELLO
Ha! ha! mnie niewierna?
JAGO
Ejże, zapomnij już o tym, mój wodzu.
OTELLO
Precz! precz! tyś to mię rzucił na katownię,
O, lepiej tysiąc razy być zdradzonym
Niż przez pół wiedzieć, że się nim jest.
JAGO
Jak to?
Łaskawy panie!
OTELLO
Czyliżem zamarzył
O jakichkolwiek jej pokątnych związkach?
Dostrzegłżem tego? Trwożyłżem się o to?
Dobrzem spał, dobrzem jadł, byłem swobodny,
Lekki, wesoły; na jej słodkich ustach
Nie znachodziłem Kasja pocałunków.
Gdy okradziony nie uczuwa braku
Rzeczy skradzionej, nie mów mu nic o tym:
A okradzionym, tak dobrze jak nie jest.
JAGO
Boleśnie mi to słyszeć.
OTELLO
Niechby ją cały obóz był posiadał,
Nie wyłączając ciur, szczęśliwy byłbym,
Gdybym był tego nieświadom. O, teraz,
Bądź zdrów na zawsze, spokoju! Bądź zdrowa,
Pogodo myśli! Wy w kity piór strojne
I wy poważne, w pancerz kute hufce,
Co pychę w cnotę mienicie, o, bądźcie,
Bądźcie mi zdrowe! Bądźcie i wy zdrowe,
Rżące rumaki, grzmiące trąby, kotły,
Ducha rzeźwiące, wy rozgłośne flety,
Świetne proporce, z wszelkimi przybory
I przepychami właściwymi wojnie;
I wy śmiertelne spiże, których gardła
Nieśmiertelnego władcy na Olimpie
Głos przedrzeźniają, bywajcie mi zdrowe!
Otello skończył swój zawód.
JAGO
O panie!
Mamże mym uszom wierzyć? Czy podobna?
OTELLO
Nędzniku, dowiedź mi, że moja żona
Jest wiarołomna; daj mi jaki dowód
Lub na istnienie wieczne duszy mojej
Lepiej ci było urodzić się kundlem.
Niż gniew mój budzić.
JAGO
Do tegoż mi przyszło?
OTELLO
Spraw, bym to ujrzał, lub przynajmniej daj mi
Dowód, bez żadnych haczyków, na których
Mogłaby jakaś wątpliwość zawisnąć:
Inaczej biada ci!
JAGO
Szlachetny panie!
OTELLO
Jeśli ją czernisz, a mnie próżno dręczysz,
Nie módl się odtąd, wyrzecz się sumienia;
Na okropnościach okropności gromadź,
Czyń takie rzeczy, iżby patrząc na nie
Niebo aż płakać musiało, a ziemia
Drętwieć ze zgrozy; nic gorszego bowiem
Dodać byś nie mógł do szczytu ohydy
Nad ten postępek.
JAGO
Litościwe nieba,
Wejrzyjcie na mnie! Jestżeś, panie, mężem?
Gdzież twoja mądrość, gdzie dusza? Bóg z tobą!
Składam mój urząd. O, nędzny ja głupiec,
Com swą uczciwość wystrychnął na zbrodnię!
Przewrotny świecie! Zapisz to, że dzisiaj
Prawym, rzetelnym być jest niebezpiecznie.
Dzięki ci, panie, za naukę! odtąd
Nikt przyjaciela nie znajdzie w Jagonie,
Skoro przychylność tak na złe wychodzi.

Chce odejść.

OTELLO
Stój! Powinien byś jednak być poczciwym.
JAGO
Powinienem był raczej być roztropnym.
Poczciwość głupstwo, kiedy chybia celu,
Którego stara się dosiąc.
OTELLO
Na Boga!
Myślę, że moja żona jest niewinna
I że nią nie jest; myślę, żeś ty prawy
I żeś nim nie jest. Dowodu mi trzeba.
Imię jej, niegdyś tak jasne, tak czyste
Jak lice Diany, tak się stało czarnym
I powleczonym sadzą jak twarz moja,
Sąli na świecie noże, stryczki, jady,
Płomienie albo chłonące topiele:
Nie zniosę tego. Gdybym się przekonał!
JAGO
Widzę, o panie, żeć namiętność trawi;
Żałuję, żem ci to nasunął. Chciałbyś
Się więc przekonać?
OTELLO
Chciałbym? Nie. Chcę tego.
JAGO
I możesz; ale jak, łaskawy panie?
Jakże chcesz nabyć przekonania? Chceszli
Jej przeniewierstwa być naocznym świadkiem?
Chceszli ich zejść na dobie?
OTELLO
Śmierć i piekło!
JAGO
Trudnym to, mniemam, byłoby zadaniem,
Chcieć ich wypatrzyć w takiej koniunkturze.
Przeklnij ich, panie, jeśli kiedykolwiek
Więcej ócz ludzkich jak ich cztery będzie
Przy tym obecnych. Jakże więc? Cóż tedy?
Skąd przekonanie? Niepodobna, panie,
Abyś to ujrzał, choćby byli krewcy
Jak małpy albo wilki w czas wesela,
I rozbestwieni jak pijana gawiedź.
Oświadczam wszakże, iż jeżeli ważne
Okoliczności, niezbite poszlaki,
Wiodące prosto do bram prawdy, mogąć
Dać przekonanie, to je mam w mym ręku.
OTELLO
Daj mi wyraźny dowód jej niewiary.
JAGO
Arcy to dla mnie nieprzyjemna sprawa;
Skorom jednakże zaszedł tak daleko,
Powodowany głupią uczciwością
I przywiązaniem, zajdę jeszcze dalej.
Spędziłem świeżo noc tuż obok Kasja,
Że zaś cierpiałem ogromny ból zębów,
Nie mogłem zasnąć. Zdarzają się ludzie
Duszy tak słabej i niepowściągliwej,
Że przez sen paplą o swych interesach.
Tego rodzaju jest Kasjo, słyszałem,
Jak mówił przez sen: "Luba Desdemono!
Bądźmy ostrożni, kryjmy się z miłością ";
A potem chwytał mię, ściskał za rękę
I wołał: "Luba istoto! ", a potem
Tak zapalczywie zaczął mię całować,
Jakby mi wyrwać chciał z ust pocałunki
Aż do korzenia; potem na mym udzie
Położył nogę, całował mię, wzdychał:
"Przeklęty los, co dał cię Murzynowi!"
OTELLO
O, to okropne! To okropne!
JAGO
Wszakże
To był sen tylko.
OTELLO
Ale ten sen zdradził
Poprzednie czyny, jaskrawa wskazówka,
Choć tylko przez sen.
JAGO
I mogąca poprzeć
Inne dowody, które lada jako
Rzecz objaśniają.
OTELLO
Rozszarpię ją.
JAGOZ wolna,
Łaskawy panie, jeszcze nic nie widzim;
Jeszcze być ona może wolną zmazy.
Powiedz mi proszę, tylko czyś czasami
Nie widział kiedy w ręku swojej żony
Chustki w poziomki haftowanej?
OTELLO
Właśnie
Dałem jej niegdyś taką: był to pierwszy
Mój podarunek.
JAGO
Nie wiedziałem o tym:
Taką jednakże chustką (jestem pewny,
Że to jej była)widziałem, jak sobie
Pan Michał Kasjo brodę dziś obcierał.
OTELLO
Gdyby to była ta...
JAGO
Czy ta, czy inna,
Byle jej, zawsze to przeciw niej mówi,
Łącznie z tym, co się wyżej powiedziało.
OTELLO
Żeby ten nędznik miał nie jedno życie,
Lecz sto ich, tysiąc! jednego za mało
Dla mojej zemsty. Ha! teraz już widzę,
Że to jest prawda. Patrz, Jagonie, oto
Oddaję niebu z tym westchnieniem cały
Skarb mej miłości: stało się! już po niej!
Wstań, czarna zemsto, z głębokości piekieł!
Miłości, ustąp twego tronu w sercu
Nieubłaganej nienawiści! Pęknij,
Piersi nabrzękła od padalczych żądeł,
Co cię pokłuły!
JAGO
Uspokój się, panie.
OTELLO
Krwi! krwi! krwi!
JAGO
Uzbrój się, panie, w cierpliwość:
Możesz odmienić jeszcze zdanie.
OTELLO
Nigdy,
Nigdy, Jagonie! Jak Pontyńskie Morze,
Którego wzdęta, lodem ścięta fala
Nie zna odpływu wstecz, ale wciąż dąży
Do Propontydu i do Hellespontu,
Tak krwawa moja myśl w niepowstrzymanym
Naprzód pochodzie nigdy w tył nie spojrzy
Ani się cofnie ku brzegom miłości
I nie wprzód spocznie, aż ją przestwór zemsty
Spełna pochłonie. klękając
Na ten błękit niebios!
Z całą należną czcią dla świętych ślubów
Przysięgam, że tak będzie.
JAGO klękając także
Czekaj, panie,
Zaświadczcie, o wy wiecznie tam u góry,
Tlejące światła! wy żywioły, które
Nas otaczacie! zaświadczcie, że Jago
Całą działalność swojego umysłu,
Swych rąk i serca święci na usługi
Pokrzywdzonego Otella! Jakkolwiek
Może być krwawym to, co on mi każe,
Mym obowiązkiem będzie posłuszeństwo.
OTELLO
Nie odpowiadam na twoją przychylność
Marną podzięką, ale jej przyjęciem
I wystawieniem niezwłocznym na próbę:
Spraw, bym za trzy dni z ust twych się dowiedział,
Że Kasjo przestał żyć.
JAGO
Zmarł mój przyjaciel:
żądałeś tego, panie, tak się stało;
Niech aby ona żyje!
OTELLO
Niech przepadnie,
Kukła wszeteczna! Pójdź ze mną, pomyślim
O jakim szybkim pośredniku śmierci
Dla tej uroczej diablicy. Tyś teraz
Mym namiestnikiem.
JAGO
Twym sługą na zawsze. Wychodzą.

Scena czwarta

Tamże.
Wchodzą Desdemona, Emilia i Błazen.

DESDEMONA
Nie wiesz, kochanku, gdzie stoi namiestnik Kasjo?
BŁAZEN
Na polu bitwy.
DESDEMONA
Jak to?
BŁAZEN
On żołnierz, a kto by o żołnierzu powiedział, że nie stoi na polu bitwy, ten by swoją skórę naraził.
DESDEMONA
Pytam się, gdzie on stoi kwaterą.
BŁAZEN
Powiedzieć wam, gdzie on stoi kwaterą, na jedno by wyszło co skłamać.
DESDEMONA
Możeż kto z tego być mądrym?
BŁAZEN
Nie wiem, gdzie on stoi kwaterą; gdybym przeto powiedział, że stoi nią tu lub owdzie, powiedziałbym wierutne kłamstwo.
DESDEMONA
Nie mógłżebyś powziąć o nim języka, wywiedzieć się o niego?
BŁAZEN
Uczynię to katechetycznym sposobem, to jest przez pytania i odpowiedzi.
DESDEMONA
Wyszukaj go, proszę, i proś go, aby tu przyszedł. Powiedz mu, żem o nim mówiła z moim mężem i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
BŁAZEN
Taka rzecz nie przechodzi granic ludzkiego rozumu, gotów przeto jestem przedsięwziąć jej wykonanie.

Wychodzi.

DESDEMONA
Gdzieżem ja mogła zapodziać tę chustkę?
Nie wiesz?
EMILIA
Nie, pani.
DESDEMONA
Wolałabym była
Zgubić sakiewkę pełną kruzadosów.
Gdyby szlachetny mój mąż mniej miał prawy
Sposób myślenia i mniej był daleki
Od nikczemności, właściwej zazdrosnym,
Coś podobnego mogłoby w nim jaką
Złą myśl obudzić.
EMILIA
To on nie zazdrosny?
DESDEMONA
On?
Słońce jego ojczyzny wyssało,
Zdaję się, z niego wszelkie takie miazma.
EMILIA
Oto nadchodzi.
DESDEMONA
Nie dam mu tym razem
Pokoju, póki Kasja nie odwoła. Wchodzi Otello.
Jak się masz, mój Otello?
OTELLO
Dobrze, pani.

do siebie

O, co za męka udawać! głośno
A tyże
Jak, Desdemono?
DESDEMONA
O, dobrze.
OTELLO
Daj rękę.
Wilgotna ręka u pani.
DESDEMONA
Bo jeszcze
Wiek jej nie zmroził ni żadne cierpienie.
OTELLO
To znaczy płodność, szczodrobliwość serca...
I ciepła! Ciepła i wilgotna, takiej
Ręce przystoi zaparcie się świata,
Post i modlitwa, chłosta, umartwienie;
Bo wewnątrz siedzi młody, krewki szatan,
Co lubi broić. Łaskawa to ręka
I hojna.
DESDEMONA
Słusznie mianujesz ją taką,
Ona ci bowiem serce me oddała.
OTELLO
Hojna to ręka: w dawnych czasach serce
Dawało rękę, nowsza herladyka
Umieszcza w herbach rękę, a nie serce.
DESDEMONA
Nie znam się na tym. Pamiętasz, coś przyrzekł?
OTELLO
Cóżem to przyrzekł, kochanie?
DESDEMONA
Posłałam
Po Kasja, aby przyszedł mówić z tobą.
OTELLO
Nieznośny katar mam; tak mi dokucza!
Pozwól mi chustki.
DESDEMONA
Oto jest, mój mężu.
OTELLO
Tej, co ci dałem.
DESDEMONA
Nie mam jej przy sobie.
OTELLO
Nie masz jej?
DESDEMONA
Nie mam, w istocie.
OTELLO
To szkoda;
Chustkę tę dała była mojej matce
Jedna Cyganka, wróżka, co umiała
Najskrytsze myśli ludzkie odgadywać,
I powiedziała jej, że moc tej chustki,
Póki ją będzie miała w posiadaniu,
Nada jej urok i przywiąże do niej
Mojego ojca; gdyby zaś, broń Boże!
Miała ją zgubić lub darować komu,
Wraz by się od niej odwróciło serce
Mojego ojca i wzrok by się jego
Zaczął obracać ku innym pięknościom;
Przy zgonie dala mi ją z tym zleceniem,
Abym ją wzajem dał tej, z którą kiedyś
Los mnie połączyć zechce. Tak zrobiłem;
Strzeżże jej, pilnuj jako oka w głowie;
Zguba jej bowiem lub podarowanie
Komu innemu mogłoby sprowadzić
Najfatalniejsze skutki.
DESDEMONA
Czy podobna?
OTELLO
Z całą pewnością magiczny to wyrób.
Pewna Sybilla, która policzyła
Dwieście obiegów słońca na tym świecie,
W wieszczym natchnieniu utkała tę chustkę;
Jedwab doń snuły czarowne robaki,
A farbowana była w soku, który
Wtajemniczone ręce z serc dziewiczych
Przysposobiły.
DESDEMONA
Prawdaż to istotna?
OTELLO
Najistotniejsza, chowajże ją dobrze.
DESDEMONA
Obym więc nigdy jej nie była znała!
OTELLO
Ha! czemu?
DESDEMONA
Skąd ta zmiana w twoim głosie?
OTELLO
Zginęłaż?
Poszłaż do ludzi? Przepadłaż?
Mów, pani.
DESDEMONA
Boże zmiłuj się nade mną!
OTELLO
Hę!
DESDEMONA
Nie zginęła, lecz gdyby zginęła?
OTELLO
Co?
DESDEMONA
Nie zginęła, mówię.
OTELLO
To ją przynieś;
Pokaż ją zaraz.
DESDEMONA
Mogłabym, lecz nie chcę.
To tylko wybieg, aby mnie zbić z toru
W mej prośbie, proszę cię, przebacz Kasjowi.
OTELLO
Idź po tę chustkę, przeczuwam coś złego.
DESDEMONA
Daj pokój, nigdy nie znajdziesz człowieka
Równych mu zalet.
OTELLO
Idź, przynieś tę chustkę.
DESDEMONA
Proszę cię, mów o Kasju.
OTELLO
Chustkę, chustkę!
DESDEMONA
Człowieka, który całe swoje szczęście
Przez tyle czasów pokładał jedynie
W twej życzliwości; który dzielił z tobą
Niebezpieczeństwa.
OTELLO
Idź, mówię, po chustkę.
DESDEMONA
Ejże, niedobry jesteś.
OTELLO
Precz ode mnie!

Wychodzi.

EMILIA
Nie jestże zazdrosny ten człowiek?
DESDEMONA
Jeszczem w nim tego nigdy nie dostrzegła.
Niechybnie jakieś czary są w tej chustce.
O, nieszczęśliważ ja, żem ją zgubiła!
EMILIA
W rok ni w dwa lata nie poznasz mężczyzny,
Oni żołądki, a myśmy ich strawą;
Chciwie nas chłoną, a gdy są już syci,
Kadzi by nas się pozbyć. Oto Kasjo
I mąż mój.

Wchodzą Jago i Kasjo.

JAGO
Nie ma, bracie, innej drogi,
Trzeba, ażeby ona to sprawiła.
Patrz, co za szczęście! Przypuśćże szturm do niej.
DESDEMONA
Witaj, kochany Kasjo! co tam słychać?
KASJO
Pani, przychodzę powtórzyć mą prośbę.
Spraw, bym za wpływem twego przyczynienia
Odżył na nowo i odzyskał względy
Tego, którego z całej mocy duszy
Czczę i miłuję. Zwłoka mi nieznośna,
Jeżeli moja wina tak jest ciężka,
Że ani służba upłyniona, ani
Żal teraźniejszy, ani zamierzona
Nadal poprawa nie mogą mi wrócić
Jego życzliwych chęci, niech przynajmniej
Wolno mi będzie prędzej o tym wiedzieć,
Wtedy, przybrawszy przymuszony spokój,
Na innej drodze pójdę sobie szukać
Jałmużny losu.
DESDEMONA
O szlachetny Kasjo!
Bezsilny teraz jest mój głas; Otello
Już nie Otello, anibyś go poznał,
Gdyby się jego twarz tak odmieniła
Jak jego humor. Oby mi tak zawsze
Błogosławione pomagały duchy,
Jakem usilnie mówiła za tobą;
Gniew jego nawet nie zdołał mnie wstrzymać
Od nalegania. Bądź jeszcze cierpliwy:
Zrobię, co będę mogła, więcej nawet,
Niżbym uczynić śmiała w własnej sprawie.
Poprzestań na tym, zacny przyjacielu.
JAGO
To on był w gniewie?
EMILIA
Tylko co stąd wyszedł;
W istocie, dziwnie wzburzony.
JAGO
On w gniewie?
Byłem obecny, gdy kule armatnie
Szeregi wkoło niego rozrywały
I gdy z nich jedna tuż przy jego boku
Sprzątnęła jego rodzonego brata...
I on jest w gniewie? To nie bez kozery.
Idę natychmiast do niego, niechybnie
Jest w tym coś, kiedy on jest rozgniewany.

Wychodzi.

DESDEMONA
Idź, proszę. Pewnie coś dotyczącego
Spraw państwa; bądź to jaka wieść z Wenecji,
Bądź potajemna jaka złość, uknuta
Tu w Cyprze, której ślad tylko co odkrył,
Pogodny jego zachmurzyła umysł.
W podobnych razach zwykli się mężczyźni
O małe rzeczy obruszać, choć w gruncie
Wielkie ich drażnią. I nie dziw: jeżeli
Palec nas boli, czyliż się ból z niego
Do innych zdrowych nie rozchodzi członków?
Nie powinnyśmy mężów mieć za bóstwa
Ni żądać od nich takiej uprzejmości,
Jaka przystoi kochankom przed ślubem.
Zgrom mię, Emilio; już serce me chciało
Przed sąd wojenny stawić jego szorstkość,
Lecz widzę, że się dało uwieść świadkom
I oskarżyło go niesprawiedliwie.
EMILIA
Oby to tylko był interes państwa,
A nie zazdrosne jakie widzimisię,
Wprost dotyczące cię, pani!
DESDEMONA
Niestety!
Dałażem kiedy mu do tego powód?
EMILIA
Cóż stąd? Zazdrośni o to nie pytają;
Nie zawsze oni zazdroszczą dlatego,
Ze mają powód taki lub owaki,
Ale zazdroszczą, bo zazdroszczą, zazdrość
Jest to poczwara, co się sama płodzi,
Sama wylęga.
DESDEMONA
Niechże nieba chronią
Od tej poczwary mego męża!
EMILIA
Amen!
DESDEMONA
Pójdę do niego. Pozostań tu, Kasjo:
Jeśli go znajdę lepiej nastrojonym,
Poprę twą prośbę i wyczerpnę resztę
Mojej wymowy, by osiągnąć skutek,
KASJO
Dzięki, o, dzięki ci, łaskawa pani!

Wychodzą Emilia i Desdemona. Wchodzi Bianka.

BIANKA
Jak się masz, Kasjo?
KASJO
Skądeś się tu wzięła?
Jak mi się miewasz, śliczna moja Bianko?
Właśniem się, luba, wybierał do ciebie.
BIANKA
A jam szła właśnie do twojej kwatery.
Jak to? nie widzieć się ze mną przez tydzień?
Spędzić beze mnie siedem dni i nocy?
Aż osiemdziesiąt godzin w dubelt wziętych,
I jeszcze osiem? Godzin, które z dala
Od przyjaciela osiemdziesiąt razy
Dłużej się wloką niż na cyferblacie?
O, co za nudny obrachunek!
KASJO
Przebacz,
Przebacz mi, Bianko, ciężkie mię kłopoty
Gniotły w tych czasach; ale ja umorzę
Ten twój rachunek w sposobniejszej porze.
Kochana Bianko, podając jej chustkę Desdemony
wyhaftuj mi chustkę
Na wzór tej.
BIANKA
Skądżeś przyszedł do tej chustki?
Dar to od jakiejś nowej przyjaciółki.
Dotkliwie czułam twoją nieobecność,
Ale dotkliwiej czuję jej przyczynę.
Takiś to? dobrze, dobrze.
KASJO
Dajże pokój!
Rzuć te domysły w oczy szatanowi,
Co ci je poddał. Myśliszże na serio,
Że mam tę chustkę od jakiejś kochanki?
Nie, wierz mi, Bianko.
BIANKA
Czyjaż więc jest, powiedz?
KASJO
Nie wiem, znalazłem ją w moim pokoju.
Podoba mi się haft na niej i zanim
Zgłoszą się po nią, co się pewno stanie,
Chciałbym mieć deseń ten przekopiowany.
Weźże ją, zrób to i odejdź stąd teraz.
BIANKA
Odejść? dlaczego?
KASJO
Czekam tu na wodza,
Złą by to miało minę i nie rad bym,
Żeby mię zdybał w towarzystwie z tobą.
BIANKA
A to dlaczego, proszę?
KASJO
Nie dlatego,
Żebym cię nie miał kochać.
BIANKA
Lecz dlatego,
Że mię nie kochasz. Odprowadź mię trochę
I powiedz, czy się prędko dziś zobaczym?
KASJO
Nie mogęć dalej odprowadzić, serce,
Jak kilka kroków, bo muszę tu czekać;
Ale zobaczym się wkrótce.
BIANKA
No, zgoda,
Nie mogę podejść, to muszę przeskoczyć.

Wychodzą.

Advertisement