Ogród Petenery
Advertisement

Morze • Wiersz • Leconte de Lisle • przeł. M. Z.
Morze
Wiersz
Leconte de Lisleprzeł. M. Z.

Wielkie, spokojne w swej szarej opończy,
Próżno się ро niem mój prześlizga wzrok,
Nic się nie wszczyna i nic się nie kończy,
                                   Ani to świt — ni zmrok.

Srebrną się frędzlą nie biеli tu fala,
Gwiazdy nie patrzą, w ten szarawy cień,
Nic tu nie gaśnie, nic się nie zapala —
                                   Ani to nос — ni dzień.

Krzyk albatrosów nie mąci tej ciszy,
Ptaków wędrownych nie dolata śpiew;
Ucho szelesty niewyraźne słyszy —
                                   Nudy to lot i wiew...

Ciężko łupina statku się kołysze...
Bezbarwnej wody nie porusza ster...
Jakby uśpiony przez tę wielką ciszę
                                   Żaden nie zadrga szmer.

А nа pokładzie zdrętwiałe i sennе
Majtków postacie patrzą w szarą dal —
W znieruchomiałe te głębie bezdenne,
                                   W martwy ten spokój fal.

Nagle — na wschodzie — jakby zbladły mroki —
 Jakby leciuchny mgły się uniósł puch:
Jakby popiołu matowe obłoki
                                   Dobry rozegnał duch...

Światło białawe mętnie rozpływa...
Morze się srebrzy już ze wszystkich stron —
Stroi się w perły płowa jego grzywa,
                                   Jasny przybiera ton...

Coraz to widniej па niebios przestrzeni —
ВIaskiem łagodnym рrоmiеniеjе wsсhód...
Wszystko się w błękit, w mgłę srebrzystą mieni,
                                   Księżyc wypływa z wód...



Advertisement