Ogród Petenery
Advertisement

Słudzy Jej Królewskiej Mości Księga dżungli • Śpiew zwierząt obozowych na wojskowym przeglądzie • Rudyard Kipling
Słudzy Jej Królewskiej Mości Księga dżungli
Śpiew zwierząt obozowych na wojskowym przeglądzie
Rudyard Kipling

ŚPIEW ZWIERZĄT OBOZOWYCH NA WOJSKOWYM PRZEGLĄDZIE


SŁONIE CIĄGNĄCE ARMATĘ

Myśmy Aleksandrowi przed laty użyczyły
Zręczności swej i sprytu, herkulesowej siły,
Zgięłyśmy kark w niewoli (po dziś dzień w niej się płaszczym)!
Z drogi, hej, z drogi! Bo dziesięć stóp czterdziestofuntówkę taszczy!


WOŁY CIĄGNĄCE ARMATĘ

Te gruboskórne bohatery nie lubią wąchać prochu,
A gdy armatni pocisk gwizdnie, cofają się w popłochu!
Wtedy my-y działać zaczynamy, wprzęgamy się do jaszczy —
Z drogi, hej, z drogi! Dwadzieścia jarzm czterdziestofuntówkę taszczy!


KONIKI KAWALERYJSKIE

Oj, nie masz (klnę się na honor mój koński)
Jak koncert muzyki huzarskiej, dragońskiej!
Lecz milej niż „Powrót", niż „Wodopój" brzmi
Pobudka do kłusa — marsz „Bonnie Dundee"!
Więc niech nie dosiada nas gamoń lub kuchta,
Lecz dzielni lansjerzy niech na nas mkną truchta!
Koń w konia jak cacko, uprząż pięknie lśni —
Jak strzała mknie szwadron w takt „Bonnie Dundee"!


MUŁY Z BATERII GÓRSKIEJ

Choć perć nam przesłaniają piargi, lecą spod nóg kamienie,
Jednakże my bez słowa skargi kroczymy niestrudzenie!
Bo my, druhowie, potrafimy wedrzeć i wspiąć się wszędzie,
A miło stać na górskiej turni... gdy cało się przybędzie!
Bóg zapłać tym sierżantom łebskim, co drogę nam torują,
A marny los mulnikom kiepskim, co juki źle ładują!
Bo my, druhowie, potrafimy wedrzeć i wspiąć się wszędzie,
A miło stać na górskiej turni... gdy cało się przybędzie!


WIELBŁĄDY Z INTENDENTURY

Nie dano orkiestry oddziałom wielbłądzim,
Choć szłoby się przy niej wyborrnie.
Więc my sobie same muzykę urządzim,
Bo nasze szyje są jako waltorrnie
(R-tatata! Włochate waltorrnie!):
Dość! Dość! Psiakość!
Dość tych utrrapień i bied!
Już komuś los pomógł — bo z grzbietu spadł tłumok...
Och, gdybyż to był mój grzbiet!
Hej, czeka nas postój — więc kości rozprrostuj,
Nim służba gościniec wymiecie...
Och! Wrr! Uff! Brr!
Już ktoś ma ten tłumok na grzbiecie!


WSZYSTKIE ZWIERZĘTA RAZEM

Jesteśmy dziećmi obozowisk!
Służymy — w miarę swych stanowisk:
Dźwigamy juki, worki, paki,
Jarzma, chomąta i kulbaki.
Winie się pochód nasz, oj, winie,
Jak sznur splątany po równinie;
Snuje się, toczy ciżba rojna,
Choć tak daleko jeszcze wojna!
A cisi ludzie, którzy z boku
Wśród pyłu kroczą, z smętkiem w oku,
Nie mówią, czemu co dzień społem
Maszerujemy wciąż z mozołem...
Jesteśmy dziećmi obozowisk!
Służymy — w miarę swych stanowisk:
Dźwigamy juki, worki, paki,
Jarzma, chomąta i kulbaki.



Advertisement