m (1 wersja: moje edycje z wikiźródeł) |
m (Zabezpieczył Księga dżungli (Birkenmajer)/Śpiew zwierząt obozowych na wojskowym przeglądzie: Robot: Protecting all pages from category Księga dżungli (Birkenmajer) ([edit=autoconfirmed] (na zawsze) [move=autoconfirmed] (na zawsze))) |
(Brak różnic)
|
Aktualna wersja na dzień 00:27, 20 gru 2011
←Słudzy Jej Królewskiej Mości | Księga dżungli Śpiew zwierząt obozowych na wojskowym przeglądzie Rudyard Kipling |
ŚPIEW ZWIERZĄT OBOZOWYCH NA WOJSKOWYM PRZEGLĄDZIE
SŁONIE CIĄGNĄCE ARMATĘ
Myśmy Aleksandrowi przed laty użyczyły
Zręczności swej i sprytu, herkulesowej siły,
Zgięłyśmy kark w niewoli (po dziś dzień w niej się płaszczym)!
Z drogi, hej, z drogi! Bo dziesięć stóp czterdziestofuntówkę taszczy!
WOŁY CIĄGNĄCE ARMATĘ
Te gruboskórne bohatery nie lubią wąchać prochu,
A gdy armatni pocisk gwizdnie, cofają się w popłochu!
Wtedy my-y działać zaczynamy, wprzęgamy się do jaszczy —
Z drogi, hej, z drogi! Dwadzieścia jarzm czterdziestofuntówkę taszczy!
KONIKI KAWALERYJSKIE
Oj, nie masz (klnę się na honor mój koński)
Jak koncert muzyki huzarskiej, dragońskiej!
Lecz milej niż „Powrót", niż „Wodopój" brzmi
Pobudka do kłusa — marsz „Bonnie Dundee"!
Więc niech nie dosiada nas gamoń lub kuchta,
Lecz dzielni lansjerzy niech na nas mkną truchta!
Koń w konia jak cacko, uprząż pięknie lśni —
Jak strzała mknie szwadron w takt „Bonnie Dundee"!
MUŁY Z BATERII GÓRSKIEJ
Choć perć nam przesłaniają piargi, lecą spod nóg kamienie,
Jednakże my bez słowa skargi kroczymy niestrudzenie!
Bo my, druhowie, potrafimy wedrzeć i wspiąć się wszędzie,
A miło stać na górskiej turni... gdy cało się przybędzie!
Bóg zapłać tym sierżantom łebskim, co drogę nam torują,
A marny los mulnikom kiepskim, co juki źle ładują!
Bo my, druhowie, potrafimy wedrzeć i wspiąć się wszędzie,
A miło stać na górskiej turni... gdy cało się przybędzie!
WIELBŁĄDY Z INTENDENTURY
Nie dano orkiestry oddziałom wielbłądzim,
Choć szłoby się przy niej wyborrnie.
Więc my sobie same muzykę urządzim,
Bo nasze szyje są jako waltorrnie
(R-tatata! Włochate waltorrnie!):
Dość! Dość! Psiakość!
Dość tych utrrapień i bied!
Już komuś los pomógł — bo z grzbietu spadł tłumok...
Och, gdybyż to był mój grzbiet!
Hej, czeka nas postój — więc kości rozprrostuj,
Nim służba gościniec wymiecie...
Och! Wrr! Uff! Brr!
Już ktoś ma ten tłumok na grzbiecie!
WSZYSTKIE ZWIERZĘTA RAZEM
Jesteśmy dziećmi obozowisk!
Służymy — w miarę swych stanowisk:
Dźwigamy juki, worki, paki,
Jarzma, chomąta i kulbaki.
Winie się pochód nasz, oj, winie,
Jak sznur splątany po równinie;
Snuje się, toczy ciżba rojna,
Choć tak daleko jeszcze wojna!
A cisi ludzie, którzy z boku
Wśród pyłu kroczą, z smętkiem w oku,
Nie mówią, czemu co dzień społem
Maszerujemy wciąż z mozołem...
Jesteśmy dziećmi obozowisk!
Służymy — w miarę swych stanowisk:
Dźwigamy juki, worki, paki,
Jarzma, chomąta i kulbaki.