Ogród Petenery
(dr. techn.)
(dr. techn.)
Linia 3: Linia 3:
 
|sekcja=Epos
 
|sekcja=Epos
 
|autor=Homer
 
|autor=Homer
|tłumacz=
+
|tłumacz=Janka Łuczyna
|tłumacz_uwagi=Janka Łuczyna
+
|tłumacz_uwagi=
 
|adnotacje=Przekład początkowego fragmentu Pieśni I.
 
|adnotacje=Przekład początkowego fragmentu Pieśni I.
 
}}
 
}}

Wersja z 08:37, 14 maj 2013


Iliada • Epos • Homer • przeł. Janka Łuczyna
Iliada
Epos
Homerprzeł. Janka Łuczyna
Przekład początkowego fragmentu Pieśni I.


Gniew, о bogini, opiewaj syna Pelea — Achilla
Groźny, со nieszczęść bez liku ludom Achajskim przyczynił,
W głębie Aidu wtrącając dusz bohaterów tak wiele,
Ciała na pastwę psom dawszy — psom oraz ptakom drapieżnym.
Таk to wszech władcy możnego, Zeusa, spełniała się wola,
Odkąd się z sobą rozstali gniewem zabójczym zrośnieni
Boski Achilles z Atrydem, wodzem narodów naczelnym,
Któryż to z bogów do wrogiej przywiódł dowódców rozterki —
Syn to Latony i Zeusa, gniewny na króla Apollo,
Rzucił nań zabójczą zarazę. — Wojska i ludy ginęły
Za to że Chryza, kapłana syn Atreusza znieważył
Kapłan ku chybkim okrętom zwrócił swe kroki, a w ręku
Niosąc na berle złocistem wieniec łucznika Apolla
Mówił: do ludu Achiwów, prośby gorące zanosząc;
Żeby mu corok z niewoli zwrócić raczyli za wykup;
Dwóch zaś Atrydów najbardziej, jako naczelnych uprasza
Ja wam przynoszę Atrydzi i inni zbrojni Achiwi
Moje życzenia: niech wielcy szczytu Olimpu bogowie
Dadzą wam chwałę zwycięzców i szczęsny powrót do domu,
Wy zaś za to z niewoli corok za wykup oddajcie
Przez wzgląd na syna Kromiona, niebios łucznika, Apolla.
Achiwi zgodnym okrzykiem starca kapłana spotkali
Cześć mu należną oddając, gniewem zabójczym zapłonął,
Wzgardził ofiarą i prośbą i tak starcowi odpowie:
Uchodź precz, starcze zgrzybiały! — nie chodź pomiędzy okręty!
Bo, gdy cię kiedy zobaczę, od mego gniewu napewno
Ani cię berło łucznika, ni jego wieniec uchroni.
Córki ci wracać nie myślę. Dopóki hoża i młoda
W moim pałacu w Argasie, od swej ojczyzny daleko
Będzie posłuszna mej woli łoże wraz ze mną dzieliła,
Poczem, gdy krasa jej minie, tkać jej na krosnach rozkażę,
Uchodź stad! uchodź natychmiast, i więcej nigdy nie wracaj
Starzec się uląkł pogróżki, odszedł milczący i smutny
I wzdłuż morskiego wybrzeża błędnie powiodły go stopy.
W żalu i skardze ku niebu wyciągnął drżąca prawice,
W te słowa syna Latany w kornej wzywając modlitwie:
«О srebrnołuki!.. со Chryzę opieką twoją uraczasz,
władasz na wyspie Tonedos i w Cylli boskiej masz chwałę,
Światu pastrowie niebieski! — spojrzyj na twego kapłana,
Który ci częste obiady z korną modlitwą za syto przynosił!
Niech twe pociski ofiary Danaom za łzy i żal swój zapłacą!
W ciernistej jeszcze mu koronie miłości nie zajaśniał cud.»