Ogród Petenery
Advertisement

Fale • Wiersz ze zbioru Poezye • Maria Grossek-Korycka
Fale
Wiersz ze zbioru Poezye
Maria Grossek-Korycka


Lecą tak, lecą, lecą wodne wały
Przez morskie pole, jak wojsko w szeregu —
A każdy do tej przylatuje skały
I pada o nią strzaskany na brzegu —
          Ledwie zaś jeden stał się garścią piany
          Już drugi pada, jęk wydając szklany.

Widzę, wciąż nowe nadlatują hufce
Stąd, gdzie luk nieba siadł na wodnym łęku —
I środkiem pełno tych, co na wędrówce —
I konających jęk słychać po jęku —
          Ile jest oka mgnień w obrębie godzin,
          Tyle tu na raz żyć, śmierci, narodzin.

I tak jest wieki! — I po cóż, o Morze?!...
Jakim podstępem szalonych nadziei
Od końca świata przez wodne bezdroże
Zwabiasz je tutaj na kaźń po kolei...
         Wiedząc, że z grobu nikt nie opowiada
         Tym, co się rodzą: «wstrzymajcie się, zdrada!..»

Przepiękne fale! — nie masz dla was laski!
Nienawiść morza dźwiga was z odmętu —
Cóż stąd, że w rajskie opływacie blaski,
Gdy to ma trwanie jednego momentu,
          Po którym trzeba iść wr muł bezpamiętny
          Wam — które znacie czar życia namiętny!

Próżno wasz kolor z nieba jest poczęty,
Wśród burz wspaniałe gór miewacie wzrosty,
Słońce rozrzuca po was dyamenty,
Księżyc dla duchów stawia złote mosty,
          I wężem rzuca karbowane szarfy
          Na was, grające w dłoniach wiatru arfy.

Próżno, jak z gliny rozbita skarbona,
Co w dłoń niszczącą skarb oddaje cały,
Na brzeg morderczy wyrzucacie z łona
Perłowe muszle, koralu kawały.

Próżno, zasługa niczem — przeznaczenia
Spełnić się muszą! roztrącone w pianę
Giną wśród mułu zjawisk pokolenia
Jedne po drugich... krótkie a świetlane.

                             *

Tak ty nas niesiesz, Morze Natury,
                     Pokoleń tłum —
Przez pole życia — pod blask i chmury
                     Ciszę i szum!...

Tak się po tobie ścigają wały
                     Żyjące dusz...
Jakby na rajskie błonia leciały
                     W doliny róż...

A nas tak niesie pięknych i silnych
                       Nadziei moc
Na brzeg rozbicia... w piasków mogilnych
                     Grobową noc.

Tak z bohaterskim i my hejnałem
                     Lecimy wcwał,
By rozpędzoną pierś życia szałem
                     Strzaskać od skał.

Do tych bolesnych pilno nam konań
                     U skalnych twierdz...
Gdzie zostawimy perły przekonań
                     W muszli swych serc,

I kwiatów życia wonne gałęzie
                     Z młodości stref,
I prac żywota cierniste więzie,
                     Nasz koral: krew.

Każde z pokoleń przynosi łodzie
                     Z Hesperyi stron,
Korabiem świata wstrząśnie w przechodzie,
                     Swój zagra ton.

Każde z nich wydmie pierś pod niebiosa
                     W boskości śnie —
A oto po niem na piasku rosa...
                     I muł na dnie...

Tak wiecznie lecą wciąż nowe góry
                     Żyjących mas...
Wzdyma się twórcze łono Natury,
                     Wiatr pędzi — Czas.

Czyż ci do szczęścia trzeba tortury
                     Drgających ciał,
Że nas tak tracisz, Morze Natury,
                     Na zrębie skał?!



Advertisement