Ogród Petenery
Advertisement


Warszawa, 3 sierpnia


Miałem trudności szalone z paszportem. Władzom wydało się, że za prędko żądam powtórnie paszportu zagranicznego po tak niedawnej podróży i robiono mi wstręty. Idąc za wskazówkami osób wtajemniczonych, dałem komu należy porządną „łapówkę” i wreszcie z dużym opóźnieniem jutro wyruszam w drogę. Gdyby to było możliwe, przypiąłbym skrzydła do pięt jak Hermes lub włożył stumilowe buty, byle być prędzej przy Tereni. Zastanawiam się, czy jechać jeszcze do Rzymu, czy już prosto do Ankony i prawie jestem zdecydowany na to ostatnie, gdyż termin wyjazdu tych pań z Rzymu właśnie upływa. Lecz i Ankona to projekt niepewny, jak pisze Renata. Ale choć by mi przyszło teraz pędzić za Terenią do Afryki, nie zawaham się ani chwili. Uzbroiłem się w sumę pieniężną wystarczającą nawet na podróż do Przylądka Dobrej Nadziei. Czy będzie nim dla mnie Ankona, czy inna jakaś miejscowość, nie zastanawiam się nad tym. Wiem tylko z całą pewnością, że wkrótce zobaczę Terenię.

Advertisement