Ogród Petenery
Advertisement

Donna Klara • Wiersz • Heinrich Heine • przeł. Adam Mieleszko-Maliszkiewicz
Donna Klara
Wiersz
Heinrich Heineprzeł. Adam Mieleszko-Maliszkiewicz


Cichym zmierzchem śród ogrodów
Błądzi córa don Alkady.
W zamku światła, grzmi trąb warkot,
Dolatuje gwar biesiady.
 
„Ach! zamęczą mię te tańce
I ta mowa słodko brzmiąca
Tych rycerzy, co w pochlebstwach
Porównują mię do słońca.
 
Gały świat mię znudził!... odkąd
Nocą w blasku rozsrebrzonym
Nie znanego mi rycerza
Dźwiękł głos lutni pod balkonem.
 
Dumny, wzniosły, kształtnych rysów...
Myśl go co dzień przypomina!
Piękny, blady — śród cyprysów
Stał jak posąg Apollina!”
 
Tak dumała donna Klara
Utyskując nad swą dolą;
Gdy wtem rycerz, ten sam, przed nią
Staje piękny jak Apollo.

Ściska dłonie, szepce czule —
Szepce rycerz złotowłosy;
Szeptom liście drzew wtórują,
Drżą na różach krople rosy.
 
Drżą na różach krople rosy,
Żądz szkarłatem tchnie róż łono.
„Ach! lecz, powiedz, moja droga,
Czego lica twe tak płoną?”
 
„O najdroższy!... To komarów
Żądła — których ukąszenia
Znieść nie mogę jak żydostwa
Nosatego pokolenia!”
 
„Co tam żądła! co tam Żydzi!
Luba! — rzecze rycerz tkliwie —
Patrz, jak kwiatki te oliwne
Z drzew spadają, drżą lękliwie!
 
Z drzew oliwnych opadają
Białe kwiatki drżąc lękliwie.
Ach! lecz powiedz, moja droga,
Czy ty kochasz mię prawdziwie?”
 
„O najdroższy!... Czy ja kochani!
Klnę się tobie każdej chwili
W imię Zbawcy, co go Żydzi
Po zdradziecku umęczyli!”

„Co tam Zbawca! co tam Żydzi!
Luba! — rzecze rycerz tkliwie —
Patrz, jak lilii skroń drzemiącą
Wietrzyk pieści żartobliwie!
 
Białej lilii ust drzemiących
Wietrzyk bujny pyłek zrywa...
Ach! lecz powiedz, czy twa klątwa
Słów obłudy nie ukrywa?”
 
„O najdroższy!... Słów obłudy
Nie mam w sercu — z łaski boskiej —
Tak jak nie mam krzty krwi w sobie
Maurytańskiej lub żydowskiej!”
 
„Co tam Maury! co tam Żydzi!
Luba!” — rzecze rycerz tkliwie —
Wiodąc Klarę do altany
Drżącą w wspólnym serc porywie.
 
Jak w pajęczą sieć jej duszę
W czarodziejstwa wplótł obrazy.
Znikły słowa; pocałunki
Zamieniły ust wyrazy.
 
Cicho!... Tylko nurt ruczaju
Szumi — tylko śpiew słowiki
W chór zawodzą, tylko w gaju
Świętojańskie lśnią ogniki.

Cicho!... Czasem nad altaną
Wietrzyk jęknie — szczytów gmachem
Cyprys zadrga — falą gnaną
Przemkną szepty łąk zapachem.
 
A wtem z zamku huk trąb warknął.
Znikła nagle czarów siła.
Z objęć drogich zapomnienia
Donna Klara się zbudziła.
 
„Żegnaj, luby! Lecz przynajmniej
Dziś, nim z tobą się rozstanę,
Musisz wyznać mi twe imię
Przez tak długo ukrywane!"
 
Z skronią szczęściem rozpłonioną,
Tuląc donny dłoń ogniście
I całując usta, oczy...
Rzecze rycerz uroczyście:
 
„O seniora! Ja, twój rycerz,
Twój kochanek złotowłosy,
Jestem synem mistrza, rabbi
Izraela z Saragossy."




Advertisement