Ogród Petenery
Advertisement

Co to będzie?! • Wiersz ze zbioru Poezye • Maria Grossek-Korycka
Co to będzie?!
Wiersz ze zbioru Poezye
Maria Grossek-Korycka


Byłam wtedy jeszcze dzieckiem,
Kot na ręku — lalka Nina —
Patrzę... siedzi za przypieckiem
Taka, jak ja — dziewczyna.

Widzę, do mnie ta dziewczynka
Jak dwie krople jest podobna:
Twarz jak papier, ciałko — trzcinka
Wszystko razem i z osobna.

Niby siebie widzę w lustrze,
Jak się spojrzę za przypiecek —
Tylko nagie rączki tłustsze
I skrzydełka dwa u plecek.

Białe skrzydła, mdłe, motyle,
Od powietrza chyba letsze,
Bo zrywają się co chwilę
I furkocą... jak na wietrze.

Świeczka gaśnie, w izbie ciemno...
Ona na mnie oczkiem mruga,
«Pójdź się — rzeknie — bawić ze mną,
Będziesz pani — a ja sługa.»

«Porzuć lalkę, wypędź kotka,
Po co ci to — nie stój o to,
Śmiech jest głupi, łza jest słodka,
Wyciśnięta z ócz tęsknotą.»

Gwiazdy w oknie świecą mrowiem,
Alkierz ciemny — w szybkach widnie —
«Taką bajkę ci opowiem,
Że ci zresztą wszystko zbrzydnie» —

Wzniosła oczki — kiwa głową,
Na framudze okna siędzie:
«Moja bajka: jedno słowo!
Co to będzie!... co to będzie!...»

«Co to będzie... co to będzie...
Będą dziwy... będą cuda»
I skoczyła z okna w pędzie
I przepadła... jak Ułuda —

A u dziecka w oku łezka,
Myśl schylone czoło trudzi,
Nie chce lalki, nie chce pieska,
Wszystko męczy już i nudzi.

Po gwiazd mlecznej fruwa grzędzie
Rozbudzona nagle duszka:
«Co to będzie... co to będzie»
Powtarzając, jak ta wróżka —

Byłam dziewczę młode, hoże,
Z pięknym chłopcem, z przyjaciółką
Chodziliśmy w noc po dworze
Po ogrodzie w kółko.... w kółko.

Pachnie lipa, wonne ziółko,
Słowikowy gra gardziołek,
Przeleciało coś jaskółką,
Zapachniało jak fijołek.

Czyjaś stopa trawy łamie,
Coś mię chwyta za kraj szatek,
Coś wsunęło dłoń pod ramię —
Ach! to Ona! bliźniak — bratek!...

Już wyrosła na dziewicę,
Do mnie zawsze tak podobna,
Moja kibić, moje lice,
Wszystko razem i z osobna.

Tylko duże skrzydła złote
W pawie oka drżą na plecach
I powiada: «masz ochotę
Po tych nieba dmuchnąć świecach?»

«Nie wdawaj się z taką drużką,
Nie chodź z prostym tym chłopakiem.
Pójdź! a powiem ci na uszko
O czemś takiem... takiem... takiem!...»

Porzuciłam druha z drużką,
Aż na dzikich skał krawędzie
Lecę śladem za mą wróżką,
By posłuchać « co to będzie.»

Nad urwiskiem wzniosła oczy,
Wzbiła skrzydła wzwyż łabędzie,
Zachichocze, w przepaść skoczy,
Rzekłszy tylko: «co to będzie.»

I już po niej! po ułudzie!
Ale serce, jak w obłędzie!
Już go nudzą świat i ludzie,
Myśli, marzy «co to będzie».

                      *

Teraz stoję przy tym murze,
Co okala ogród krzyży...
Jakieś garbki, dzikie róże,
I cierń ostre kolce iży.
 
Lecz zamknięte jeszcze wrota —
Nie odemkną wprzód wierzei,
Aż się coś tam, gdzieś domota,
I czas przyjdzie mej kolei.

A wtem widzę!... cóż to? Ona! —
Z tamtej strony stoi muru...
Opuściła w dół ramiona,
Istny posąg mój z marmuru.

Zestarzała!... Jakże zbrzydła!...
Wierne moje dziś odbicie,
Tylko czarne, wielkie skrzydła —
Och, urosłyż jej przez życie!...

Poczerniały i urosły,
Jak gradowa ciężka chmura...
Ona niemi, niby wiosły,
Śnieg zgarniając, ziemią szura...

Już skrzydłami nie trzepocze,
Wiszą w strzępach piór krawędzie,
I już do mnie nie szczebiocze:
«Co to będzie... co to będzie»...

Pod figurą w ciernia krzaku
Nad otwartym dołem stoi —
Nie da życia ani znaku,
W oczy mi się spojrzeć boi!

O Zwodnico, o Tęsknoto!!...
Więc to pod te śmierci godła,
Więc to tutaj bajką złotą,
Tuś mię rwała? — tuś mię wiodła?!...



Advertisement