Błękitny motyl Wiersz ze zbioru Poezye Maria Grossek-Korycka |
Żeglarz gwiaździstych po wszechświecie fłotyl
Na oceanie wolnego eteru,
Duch wyzwolony już, mistyczny Motyl,
Iskra o skrzydłach szafirowych czteru.
Czasem, rzuciwszy gwiaździstą szalupę,
Przerzyna eter wpław skrzydełek tańcem
I pada z niebios na ziemską skorupę,
Żeby się widzieć z jednym jej mieszkańcem.
Młodzieńcza głowa o cudnym konturze,
Gdy na poduszkach śpi w północną ciszę,
Duch — Motyl, wkradłszy się przez okno w murze,
Skrzydłami po niej pocałunki pisze...
Muska szerokie czoła alabastry,
Brwi cyprysowe, ciemne dwie gałązki,
Przez listki powiek ócz liliowe astry,
Ciemną ust malwę, — jasnych włosów wiązki...
Snać jeszcze w piersiach została Motyla
Jakaś skra ludzka, z poprzedniego bytu,
Bo mu potrzebną jest ta ziemska chwila
Do wytrzymania w pustkowiach błękitu. —
Onby już dawno wzbił się wyżej jeszcze,
Aż za ostatnich światów kołowroty,
Gdzie gwiazd ustają nieśmiertelne deszcze...
Gdyby nie owej potrzeba pieszczoty!
Choć niewidzialny, i na mgnienie oka
Musi wybrańca zobaczyć przelotem,
Musnąć ócz jego, ust, złotego loka,
Gdy on nie czuje i nic nie wie o tem.
O niechaj nie wie! — niech!.. Motyl się lęka...
Można przepłacić życiem szczęścia chwilkę...
Chciwa zdobyczy szorstka, ludzka ręka
Zarazby wzięła Motyla na szpilkę!
Człowiek, na własność posiadłszy Niebiana,
Do aksamitu brylantem go przypnie,
Będzie go w ogród wynosić co rana,
Sadzać na róży, co od miodu lipnie...
Lecz ziemski pokarm motyla nie skusi!..
On nie je róży, ani winogrona —
Ziemskie powietrze pierś błękitną dusi —
Na ziemi bawiąc dłużej — motyl skona!
On z kul ognistych, co w eterze kwitną,
Ssał nieśmiertelny sok świateł i wonie —
Po za ojczyzną — więc — umrze błękitną,
Głodny — na róży i na winogronie.
Nie! — niech śpi Człowiek, niech nie czuje Ducha!
On tylko drogiej przyjrzawszy się głowie,
Pocałunkami lica jej ochucha...
I frunie w zimnych błękitów pustkowie.